Bez przełomu zakończyło się spotkanie ministra zdrowia z lekarzami w sprawie planowanego protestu receptowego. Nie padła żadna deklaracja, która dawałby nam gwarancje bezpieczeństwa, że nie będziemy karani za biurokratyczne błędy - mówią po spotkaniu lekarze. Jednocześnie podtrzymują, że od 1 lipca będą wypisywać leki na receptach wyłącznie na 100 procent. Związek Zawodowy Lekarzy wydrukował już 3 mln recept bez miejsca na wpisywanie poziomu refundacji.

Do lipcowej akcji według oceny Naczelnej Rady Lekarskiej ma przystąpić nawet połowa lekarzy, jednak zdaniem resortu zdrowia do protestu przyłączy się 5-10 procent medyków. Dlatego - jak relacjonują lekarze po spotkaniu z ministrem zdrowia - podczas dzisiejszych rozmów Bartosz Arłukowicz bagatelizował protest i powtarzał, że receptą na wszystkie problemy będzie nowy prezes NFZ.

W czasie rozmów deklaracja wykreślania kar z umów lekarzy z NFZ nie padła - zaznacza Zdzisław Szramik z lekarskiego związku. Nie usłyszeliśmy nic, co dałoby nam gwarancję bezpieczeństwa przy wypisywaniu recept. A my potrzebujemy konkretów, gwarancji bezpieczeństwa. A pan minister powiedział dziś, że prawo jest i ono działa - stwierdził w rozmowie z naszym dziennikarzem.

Zaproszenie na rozmowy od ministra Arłukowicza otrzymali przedstawiciele Naczelnej Rady Lekarskiej. Zabrakło go jednak dla medyków z Porozumienia Zielonogórskiego.

Lekarze, by nie narażać się na kary, wszystkie leki wypiszą na 100 procent

Nowy protest będzie się różnić od tzw. protestu pieczątkowego z końca roku. Wtedy lekarze przybijali pieczątki "Do decyzji NFZ", by pokazać, że nie są od sprawdzania ubezpieczenia pacjentów. Teraz zamierzają wypisywać leki na "własnych", specjalnych receptach bez rubryk do wpisywania poziomu refundacji, bo uważają, że to należy już do urzędników.

My leczymy - wy refundujecie. To jest mowa do urzędników. Lekarz musi się zająć chorym i jemu poświęcić czas - mówi lekarka rodzinna Małgorzata Zarachowicz. Większość czasu poświęcam nie na rozmowę z chorym i badanie chorego, a na wypełnienia różnego rodzaju papierów - dodaje.

Chodzi o sprawdzenie ubezpieczenia pacjenta, poziomu rerfundacji oraz sprawdzenie dokumentów rejestracyjnych leków, by mieć pewność, że państwo refunduje go przy danej chorobie.

Pomyłka = kara

Każda pomyłka nadal oznacza dla nas kary - dodaje Szef OZZL Krzysztof Bukiel. Bo choć zostały wykreślone z ustawy - wróciły w umowach podpisywanych z lekarzami przez NFZ. Lekarze żądają ich usunięcia.

Lekarz powinien odpowiadać za to, czy wypisywał właściwy lek we właściwej chorobie. Jeśli źle wypisywał - powinien odpowiadać. Za wszystko inne nie - mówi Bukiel. Nie można karać kwotą 300 złotych za to, że się pomylił w PESEL-u albo brzydko coś napisał. Dlatego liczymy, że nowy prezes NFZ unieważni zarządzenie odwołanego prezesa Paszkiewcza.

Afera pieczątkowa

Burza wokół nowej ustawy refundacyjnej rozpętała się pod koniec zeszłego roku. Medycy byli oburzeni zapisem, który przewidywał, że jeśli lekarz błędnie wypisze receptę, będzie zobowiązany do zwrotu kwoty nienależnej refundacji wraz z odsetkami. Chodziło o przypadki wypisania recepty np. nieuzasadnionej względami medycznymi lub niezgodnej z listą leków refundowanych, a także niezgodnie z uprawnieniami pacjenta.

1 stycznie lekarze rozpoczęli tzw. protest pieczątkowy. Na receptach przybijali pieczątkę: "Refundacja do decyzji NFZ". Problemy z wykupywaniem leków mieli z tego powodu pacjenci. Projekt nowelizacji ustawy refundacyjnej przyjęto 10 stycznia. Zniknął z niej kontrowersyjny ustęp 8 art. 48. Lekarze podpisali porozumienie z Ministerstwem Zdrowia w sprawie przepisów refundacyjnych.