W niedzielę lekarze zdecydują, czy będzie możliwe przesłuchanie Iwony O. ze Stargardu Szczecińskiego. Kobieta z ranami brzucha trafiła do szpitala, była operowana. W piątek jej 9-letnia córka została znaleziona martwa, jej 3-letnia siostra walczy o życie w szpitalu.

45-letnią kobietę do szpitala przywieźli policjanci. Odnaleźli ją w sobotę rano na jednej z ulic Stargardu Szczecińskiego po kilkunastu godzinach poszukiwań. Kobieta miała rany kłute okolic brzucha i cięte nadgarstków. Nie wiadomo, w jakich okoliczności została ranna. Policja nie wyklucza próby samobójczej. Dr Kadhir Rahmani ze szpitala w Stargardzie Szczecińskim powiedział nam, że matka dziewczynek trafiła do placówki przytomna, ale nie pamiętała, co mogło się wydarzyć w piątek.

Więcej o przyczynach dramatu będzie wiadomo po przesłuchaniu kobiety. To lekarze podejmą decyzję, kiedy stan zdrowia kobiety pozwoli na rozmowę ze śledczymi.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że 45-latka jest uzależniona od hazardu. Kłopoty finansowe mogły być jedną z przyczyn tego dramatu.

Dziewczynki znalazła babcia

Ciało 9-letniej wnuczki i jej ciężko ranną 3-letnią siostrę znalazła w piątek po południu babcia dziewczynek. Kobieta natychmiast wezwała pogotowie. Wraz z nią do mieszkania weszła także sąsiadka z bloku. To był makabryczny widok - opowiadała naszemu dziennikarzowi pani Marianna. Było widać, że większa dziewczynka, że nie żyje. Na tej starszej leżała mała cała we krwi.

Wkrótce na miejscu zjawiła się także policja. Kiedy funkcjonariusze przybyli na miejsce zobaczyli dziewczynkę, która miała na ciele rany zadane prawdopodobnie ostrym narzędziem. Była reanimowana i przetransportowana do szpitala - odpowiadał w rozmowie z reporterem RMF FM Łukasz Famulski z policji w Stargardzie Szczecińskim. 3-latka walczy o życie w szpitalu, w piątek przeszła operację. Ma rany na klatce piersiowej, w tym te najpoważniejsze - w okolicach serca. Lekarze mówią, że o jej życiu zdecydują nadchodzące godziny.

Ktoś chciał podpalić mieszkanie?

W mieszkaniu w Stargardzie Szczecińskim, w którym babcia odnalazła ciało 9-letniej wnuczki i jej ciężko ranną 3-letnią siostrę, było duże stężenie gazu. Prawdopodobnie osoba będąca w lokalu w momencie zabójstwa chciała je podpalić. Kurki w kuchence gazowej były odkręcone. Babcia, która znalazła dziewczynki, przyszła do mieszkania prawdopodobnie w ostatnim chwili.

Gdybyśmy zjawiły się chwilę później, mieszkanie mogłoby już płonąć - przyznaje sąsiadka rodziny. W mieszkaniu było straszne stężenie gazu. Nie było czym oddychać. Otworzyłam balkonowe drzwi. A pomiędzy pokojem a kuchnią leżała jakaś tląca się kołdra - opowiada pani Marianna.

Babcia dziewczynek nie mogła otworzyć drzwi do mieszkania, dlatego wyszła przed blok, aby przez okna od strony podwórka zobaczyć, co dzieje się w środku. Gdy wróciła na klatkę schodową, drzwi do mieszkania były już otwarte. To oznacza, że chwilę wcześniej ktoś wyszedł z lokalu.