Setki hektarów spustoszonych lasów i dziesiątki milionów złotych strat. To skutki nawałnicy, która niewiele ponad rok temu przeszła nad lasami Śląska i Opolszczyzny. Większość zniszczeń już usunięto, ale w niektórych miejscach nadal leżą powalone drzewa. Sadzenie nowych zajmie jeszcze dwa lata, a leśnikom porządkującym lasy już dał się we znaki światowy kryzys.

Chodzi o kłopoty ze sprzedażą drewna. Tylko w Nadleśnictwie Koszęcin z powalonych i zniszczonych drzew uzyskano ponad 120 tysięcy metrów sześciennych drewna. Związany z kryzysem spadek zamówień od producentów mebli i drewna spowodował jednak, że tamtejsi leśnicy nadal mają do sprzedania dębowe, olchowe, czy brzozowe drewno.

Rok temu las był zupełnie zniszczony. Wiatr połamał jak zapałki tysiące drzew, dlatego do usuwania zniszczeń konieczne były specjalistyczne skandynawskie urządzenia, a do pracy przyjeżdżali na Śląsk nawet pracownicy leśni ze Słowacji. W okolicach Koszęcina usuwanie gałęzi i konarów potrwa jeszcze co najmniej do końca roku.