Kraków chce odzyskać 50 milionów złotych z podatku janosikowego i przekazać te pieniądze na edukację. To nowy pomysł władz miasta, jak załatać finansową dziurę, spowodowaną niską subwencją oświatową przekazywaną z budżetu państwa.

List z planem ratunkowym władz Krakowa jeszcze w tym tygodniu zostanie wysłany do Warszawy. Prezydent miasta chce, aby z 61 milionów złotych płaconych na biedniejsze gminy ponad 50 wracało do budżetu miasta. Te 50 milionów my asygnujemy z kasy miasta na rzecz dzieci, które nie są mieszkańcami naszej gminy - wyjaśnia wiceprezydent Krakowa Anna Okońska-Walkowicz. I dodaje, że właśnie 50 milionów złotych kosztuje nauka dzieci, które nie mieszkają w Krakowie.

Ta kwota to tak naprawę jedna piąta wszystkich potrzeb, ponieważ w tym roku z rządowej subwencji oświatowej zabraknie na oświatę prawie 250 milionów złotych. Potrzeby są na poziomie 955 milionów, a subwencja to tylko 716 milionów złotych. Pieniądze te przeznaczane są głównie na wynagrodzenia nauczycieli. Tę różnice gmina Kraków musi dopłacić z własnych dochodów, czyli zmniejszyć wydatki na inne cele.

Przykład: zamiast remontować szkoły i przedszkola trzeba będzie zabrać te pieniądze i załatać nimi dziurę, którą stworzyli urzędnicy z Warszawy. Zamiast więc na nowe sale - środki pójdą na wypłaty dla nauczycieli. Inny pomysł to redukcja nauczycielskich etatów i zamykanie małych szkół. W Krakowie likwiduje się także uczniowskie stołówki i przekształca domy kultury - to także konsekwencja niskiej subwencji oświatowej.