Nowa lista leków refundowanych to kłamstwo - twierdzi farmaceutka Aleksandra Kuźniak. Jak wylicza, zamiast 216 nowych pozycji, o których mówi minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, na opublikowanej w sobotę wieczorem liście znalazł się tylko jeden nowy preparat.

Według Aleksandry Kuźniak, część tak zwanych "nowości" to leki, które były refundowane do końca 2011 roku. Teraz minister postanowił je wspaniałomyślnie przywrócić. Poza tym wśród 216 pozycji, określanych przez Bartosza Arłukowicza jako nowe, są takie specyfiki jak Augmentin 1000, czy Zinat 500, czyli leki refundowane już od stycznia. Trzecią grupę "nowości" tworzą specyfiki w większych pudełkach.

To są na przykład inne gabarytowo opakowania leków, które są już refundowane zgodnie z obwieszczeniem obowiązującym od 1 stycznia - podkreśla Kuźniak. Jedynym nowym lekiem na opublikowanej wczoraj liście jest Rosuwastatyna.

Farmaceutka za kpinę z pacjentów uważa też słowa Bartosza Arłukowicza, w których informował o obniżeniu cen aż 140 leków. Dla mnie to jest śmieszne. Ja na miejscu ministra wstydziłabym się mówić i wyliczać leki, których cena spada na przykład o 11 groszy. Kto ma odczuć te 11 groszy? - pyta specjalistka.

Niewiele zmian istotnych dla pacjentów

Na nowej liście powracają jako refundowane dwa rodzaje pasków dla cukrzyków, mleko zastępcze dla dzieci z nietolerancją laktozy oraz jedna insulina. Jednak w nowym zestawieniu nie znalazł się niestety preparat dla osób po przeszczepie.

Poza tym bez zmian pozostały między innymi ceny plastrów dla chorych na Alzheimera. To jednak nie koniec złych informacji dla chorych. W górę idą ceny zastrzyków przeciwzakrzepowych - w zależności od dawki podrożeją z 3,2 zł do nawet 51 złotych. Jedyna ważna i wyraźna obniżka dotyczy natomiast plastrów przeciwbólowych stosowanych w onkologii. Od marca trzeba będzie za nie płacić maksymalnie 3,20 zł.

Opozycja będzie żądać wyjaśnień

Prawo i Sprawiedliwość zwróci się jutro do Bartosza Arłukowicza o wyjaśnienia w sprawie nowej listy leków refundowanych. To jest niebywały skandal. Pacjenci mają dopłacić do dziury budżetowej kilkaset milionów złoty w lekach. Zostawianie ludzi z tym problemem samych sobie jest nikczemne - mówi rzecznik PiS Adam Hofman. Wyjaśnień od ministra zdrowia domagać się będzie też SLD.

Bartosza Arłukowicza broni natomiast Tomasz Nałęcz. Nawet gdyby mnie pan przypiekał żywym ogniem, nie będę krytykował ministra Arłukowicza - przyznaje doradca prezydenta w rozmowie z reporterem RMF FM. Dodaje, że minister zdrowia jest teraz jak tarcza, w którą bardzo łatwo trafić.