Jazda po placu manewrowym, pokonywanie rond, bezpieczeństwo jazdy - z tym podchodzący do egzaminu na prawo jazdy mają największe problemy - mówi w rozmowie z RMF FM Maciej Kulka, instruktor jazdy, współwłaściciel ośrodka szkolenia kierowców w Lublinie. "Ludzie skupiają się na tym, żeby się nauczyć na pamięć, co mają zrobić, jak się przygotować po to, żeby zaliczyć ten egzamin i później już brakuje czasu na to, żeby dobrze przygotować się do jazdy w ruchu drogowym" - dodaje.

W poniedziałek 18 maja w Dzienniku Gazecie Prawnej znajdziecie dodatek: Testy na prawo jazdy na płycie CD

We wtorek - 19 maja - dołączona zostanie płyta: Egzamin praktyczny na prawo jazdy kat. B

W środę w kioskach razem z Dziennikiem Gazetą Prawną znajdziecie Kodeks drogowy

Krzysztof Kot: Z czym kursanci mają największy problem na egzaminach na prawo jazdy?

Maciej Kulka: Jeśli chodzi o plac manewrowy, to tak naprawdę ze zrozumieniem przygotowania do jazdy. Są tam nieludzkie przepisy i to chyba tylko w Polsce za ustawienie zagłówka można oblać egzamin i tutaj ludzie skupiają się na tym, żeby się nauczyć na pamięć, co mają zrobić, jak się przygotować po to, żeby zaliczyć ten egzamin i później już brakuje czasu na to, żeby dobrze przygotować się do jazdy w ruchu drogowym.

Czyli?

Nie potrafią zrozumieć, kto ma otworzyć pokrywę silnika na egzaminie - czy pan egzaminator, czy kursant - bo to nie jest sprecyzowane. Prawo jest zbyt szczegółowe w tym zakresie. Powinno być takie jakie w Wielkiej Brytanii, gdzie jest rozmowa egzaminatora z kursantem i oni sobie luźno rozmawiają na temat przygotowania do jazdy, ale na pewno nie jest to powodem do tego, żeby oblać w trakcie omawiania tego tematu, aby oblać kogoś i postawić mu ocenę negatywną. Jeżeli chodzi o plac manewrowy, to jest to najtrudniejsze zadanie. Natomiast jeżeli chodzi o ruch drogowy, to z pewnością skrzyżowania w ruchu okrężnym. Są tak pokręcone interpretacje, każdy egzaminator ma swoją jakąś teorię. Nie jest to doprecyzowane i nie ma tutaj żadnej wykładni ze strony ministerstwa, którą instruktorzy mogliby stosować, więc tak naprawdę jest "róbta, co chceta" w zależności od tego, gdzie kursant zdaje, tak się go przygotowuje.  

Czyli każdy WORD ma własne wytyczne?

Każdy egzaminator ma swoją interpretację i każdy egzaminator jest najmądrzejszy. W zasadzie trudno z tym dyskutować, bo jeden jest biegłym sądowym, drugi jest rzeczoznawcą samochodowym, ktoś tam jest po Uniwersytecie Przyrodniczym, ale każdy z nich ma swoją interpretację i swoją teorię dotyczącą tego, czy włączać lewy kierunkowskaz, czy też nie włączać lewego kierunkowskazu, jak wjeżdżamy. Czy włączać prawy, jak zjeżdżamy, czy też nie włączać i każdy potrafi sobie to odpowiednio uzasadnić, i tego egzekwuje od kursanta.

Czyli tutaj nie ma jasnych zasad i to jest problem, bo normalny kierowca ma kłopot, jak sobie z tym poradzić, a co dopiero kursant.

Nie ma normalnych zasad i też jest dużym problemem to, że dalej jest duży kładziony nacisk na to, żeby przygotować kursanta do egzaminu - konkretnie, żeby zdał egzamin - a nie do tego, żeby go przygotować do bezpiecznej jazdy. Czyli kursanci życzą sobie zresztą zadając pytanie: "za którym razem się u pana w firmie czy u pana, za którym razem się zdaje?". Sami sugerują, że interesuje ich rezultat. Nie chcą się nauczyć jeździć, tylko chcą zdać egzamin. W Polsce dalej jest ten system i niestety nic się tu nie zmieniło, a jest coraz gorzej  w tym temacie, że tak naprawdę dopuszcza się do ruchu ludzi, którzy potrafili zdać egzamin, ale nie potrafią bezpiecznie jeździć i myślę, że każdy z branży to potwierdzi. Też dużym problemem jest zrozumienie, dlaczego trzeba się zatrzymać na zielonej strzałce. Ja nie widzę ani jednego kierowcy, który to robi w normalnym funkcjonowaniu ruchu drogowego. A my mamy wytłumaczyć kursantom, dlaczego trzeba się zatrzymać. Nikt tego nie stosuje łącznie z policją, a my mamy wytłumaczyć kursantom, że trzeba to zrobić i tu jest też kłopot, bo oni nie widzą pozytywnych wzorców. Nie widzą, żeby ktoś to wykonywał, zresztą trudno znaleźć uzasadnienie, dlaczego akurat w Polsce trzeba się zatrzymywać na zielonej strzałce.

Zwłaszcza, że jeżeli warunkowo wjazd na skrzyżowanie, do skrętu, to i tak każdy patrzy czy nie ma pieszych na przykład, czy nic nie jedzie, więc i tak zwalnia, i tak się rozgląda.

Tutaj jest to duży problem.

SZCZEGÓŁY ZNAJDZIECIE NA STRONIE GAZETY PRAWNEJ