Władysław Kosiniak-Kamysz przyznał, że Donald Tusk nie prowadził wcześniejszych rozmów z ministrami na temat ewentualnego wyjazdu do Brukseli. W rozmowie z dziennikarzem RMF FM Krzysztofem Berendą zapewnia, że mimo zmiany premiera, jego ostatnie obietnice pozostają w mocy. W ostatnią środę Donald Tusk zapowiedział w Sejmie zwiększenie podwyżek rent i emerytur oraz podwyższenie ulg na dzieci.

Krzysztof Berenda: Czy premier Tusk dawał wam wcześniej znać, że może zmienić pracę, może pojechać do Brukseli na szefa Rady Europejskiej?

Władysław Kosiniak-Kamysz: Takich rozmów nie było. Myślę, że były pomiędzy premierem a wicepremierem Piechocińskim, bo nawet - jak obserwowałem ich ostatnio w Sejmie przed wylotem, czyli w piątek - to długo ze sobą rozmawiali. Na Radzie Ministrów takich dyskusji nie było. Ja osobiście powiem, że jak obserwowałem premiera na kilku spotkaniach czy to w Paryżu, Berlinie, gdzie byli szefowie państw, to widziałem jego pozycję, to, że jest lubiany przez swoich współpartnerów w Unii Europejskiej.To było imponujące i myślę, że ten okres od lipca, kiedy Rada Europejska nie ustaliła następcy obecnego szefa Rady Europejskiej, został wykorzystany do przekonywania też Donalda Tuska, że taka jest potrzeba dzisiaj i to jest racja stanu Polski i racja stanu Europy.

Ale nie mówił w ostatni wtorek na posiedzeniu rządu: "Słuchajcie mogę mieć za tydzień niespodziankę"?

Nie, nie. Chyba - jak sam powiedział - ostateczną decyzję podjął na tym posiedzeniu Rady Europejskiej.

Janusz Piechociński, szef PSL-u był poinformowany wcześniej, że będzie jednak zmiana znacząca w koalicji?

Wydaje mi się, że te rozmowy były prowadzone. My jako PSL troszkę dawaliśmy sygnały, że to może być poważny scenariusz.

Czy ma Pan przeczucie, kto może być nowym premierem?

Zobaczymy. Jest grupa osób gotowa do pełnienia tej funkcji. Są to oczywiście najważniejsze osoby w państwie, które już dzisiaj pełnią ważną rolę - na czele z panią marszałek Ewą Kopacz, z ministrem obrony Tomaszem Siemoniakiem. To są te nazwiska, które się dość często pojawiają i oczywiście mają duże szanse. Nie wykluczam, że jest osoba pani premier Bieńkowskiej, która też ma szanse.

Nazwisko Ewy Kopacz pada najczęściej. Dla pana i pana kolegów z PSL-u nie byłoby problemem pracować z nią?

Umówiliśmy się na taki podział, że większa partia koalicyjna bierze na siebie odpowiedzialność za funkcję premiera. Tak to było od 2007 roku. Myślę, że po pierwsze są potrzebne rozmowy koalicyjne w tej sprawie. Ale dobrze nam się współpracuje z panią marszałek w Sejmie, więc pewnie ta przestrzeń do współpracy jest otwarta na forum rządu.

Ale po 7 latach rządzenia premiera Donalda Tuska rząd da sobie radę bez niego?

Jest to zmiana, oczywiście. Nie można też powiedzieć, że się nic nie dzieje. Ale nakreśliliśmy plan w ostatnią środę na posiedzeniu Sejmu - i przez premiera, i wszystkich ministrów. Jak teraz patrzymy na to z perspektywy kilku dni, po tych informacjach z Brukseli, to się wydaje, że był to słuszny zamysł, zamysł celowy. Jest premier, ale są też ministrowie, którzy mają swoje plany. I to wszystko zrealizujemy. My np. ustawę o waloryzacji już w czwartek skierowaliśmy do konsultacji społecznych, tych skróconych 21-dniowych, żeby zdążyć jak najszybciej wprowadzić te rozwiązania, podobnie będzie z ulgami w podatkach. Ja swój pakiet dotyczący karty dużej rodziny zmieniam w kodeksie pracy. Będę kontynuował reformy urzędów pracy, propozycje żłobkowe mam gotowe. I to wszystko będzie realizowane.

Czy myśli Pan, że w środę premier już mógł przeczuwać, że zmieni pracę?

Na pewno te dyskusje trwały. One nie biorą się tylko na jednym posiedzeniu. Ważne były te nieformalne rozmowy, ta rozmowa z premierem Cameronem, z kanclerz Merkel, z innymi przywódcami, pewnie Grupa Wyszehradzka też była mocno zaangażowana. 

Czyli mógł przeczuwać?

Naprawdę mógł rozważać też takie scenariusze. Musiał rozważać, bo tak robi odpowiedzialny polityk.

A wracając do środowych obietnic... Czy nowa metoda waloryzacji emerytur, która daje większe podwyżki najbiedniejszym emerytom i rencistom, a także wyższe ulgi na dzieci dla rodzin wielodzietnych, to pomimo zmiany premiera zostają w mocy?

Już trwają konsultację. Zostają w mocy, będzie zrealizowane. To jest priorytet rządu, koalicji Platformy i PSL-u, który musi być zrealizowany, bo taka jest potrzeba.