Dotarcie do ciał dwóch górników poszukiwanych po kwietniowym wstrząsie w kopalni "Wujek Ruch Śląsk" potrwa kilka dni. Taką informację podał rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego, do którego należy kopalnia, Wojciech Jaros. Ciała górników zlokalizowano wczoraj wieczorem.

Ratownikom nie udało się dotrzeć do ciał, choć je widzieli. Tam są zbyt trudne warunki. Ciasno, osypujące się zaciśnięte wyrobisko, temperatura ponad 40 st., wilgotność 70-80 proc. - powiedział Wojciech Jaros.

Wiadomo już, że tą drogą, którą przeszli ratownicy, wycofanie ciał byłoby bardzo trudne.

Teraz wycofany zostanie kombajn, który drążył wyrobisko. Będzie wykonywany korytarz, który umożliwi nam dojście do pracowników. To potrwa jeszcze kilka dni - dodał podczas porannej konferencji Andrzej Szyja kierownik działu elektromechanicznego.

Ma on nadzieję, że uda się dotrzeć do ciał górników w weekend.

W momencie wstrząsu górnicy byli w rejonie ściany. Prawdopodobnie się wycofywali. Widać, że chcieli wyjść, tylko niestety nie mogli. Wszystkie drogi były poodcinane. Zostali w tym miejscu - powiedział Szyja.

Ciała górników znaleziono wczoraj wieczorem o godzinie 20:20. 

Trwająca blisko dwa miesiące akcje była następstwem wstrząsu w tzw. ruchu Śląsk - części kopalni Wujek znajdującej się w Rudzie Śląskiej. Był on skutkiem odprężenia górotworu na głębokości ok. 1050 m. Z zagrożonego rejonu wycofano pracowników; dwóch górników przebywających w zagrożonym rejonie nie zgłosiło się.

Początkowo zmierzający po nich ratownicy przebijali się ręcznie przez rumowisko skalne i zniszczone części maszyn. Posuwali się bardzo wolno, zapadła więc decyzja o drążeniu kombajnem chodnikowym nowego chodnika ratowniczego w kierunku ściany wydobywczej "7", jak również o wykonaniu pionowego odwiertu z powierzchni, aby szybciej sprawdzić niedostępny rejon.

Odwiert był gotowy 5 maja, po 12 dniach prac. Drążony na granicy Katowic i Rudy Śląskiej otwór trafił w zaplanowane wcześniej miejsce ponad kilometr pod ziemią. Opuszczona kamera pokazała, że pod obudowami jest pusta przestrzeń, osuwisko, trochę zniszczeń, nie pokazała jednak ludzi. Przez odwiert opuszczono też sprzęt łącznościowy i płyny izotoniczne. Próby nawiązania komunikacji z górnikami nie przyniosły rezultatu.

Dodatkowo analizy powietrza pobieranego w obserwowanym poprzez odwiert rejonie wskazywały, że jego skład nie jest korzystny dla przebywania ludzi. Stwierdzono tam zmniejszoną zawartość tlenu oraz zwiększone, zmienne stężenie metanu, od początku pomiarów powyżej granicy wybuchowości.

W związku z brakiem jakiegokolwiek sygnału 13 maja ratownicy zakończyli prowadzenie nasłuchu i wycofali sprzęt z odwiertu na powierzchnię. Otwór został przejęty przez kopalnię. Cały czas kontynuowano drążenie kombajnem chodnika ratunkowego, który ostatecznie umożliwił dotarcie do częściowo drożnych wyrobisk w rejonie ściany wydobywczej.

(j.)