Kontrolerzy NIK zarzucili szefowi MON złamanie prawa podczas decyzji o wyczarterowaniu embraerów - dowiedziała się dziennikarka RMF FM Agnieszka Burzyńska. Informacje potwierdza rzecznik resortu obrony Janusz Sejmej. Jak przyznał w rozmowie z RMF FM, "stawianie takich zarzutów szefowi resortu MON jest oburzające".

To było pierwsze spotkanie pokontrolne zorganizowane na wniosek kontrolerów NIK, którzy prowadzą własne dochodzenie w siedmiu instytucjach państwowych, m.in. w MON. Ze strony resortu pojawiło się kierownictwo, a także szef Sztabu Generalnego. Na początku było spokojnie. Ale do czasu, gdy pojawił się temat samolotów. Wtedy doszło do ostrej wymiany zdań między przedstawicielami Najwyższej Izby Kontroli a Bogdanem Klichem.

Kontrolerzy NIK zarzucili ministrowi oraz jego zastępcy złamanie prawa. Najbardziej burzliwa część dotyczyła - moim zdaniem - czegoś oburzającego i skandalicznego. Mianowicie inspektorzy NIK zarzucili ministrowi wprost złamanie prawa przy pozyskaniu od naszego narodowego przewoźnika samolotów do przewozu najważniejszych osób w państwie - mówi rzecznik resortu obrony Janusz Sejmej.

Chodziło o wybranie bez przetargu lotowskich embraerów do obsługi lotów polskich VIP-ów.

Szef resortu MON nie zgodził się z zarzutami NIK. Stwierdził, że upoważniała go do tego ustawa o zamówieniach publicznych. Według Sejmeja cały proces wyboru był transparentny; sprawdzony przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego, żandarmerię wojskową i biuro postępowania antykorupcyjnego.