Już niedługo nie będzie można bezpłatnie rodzić, czy leczyć alergii w zagranicznych szpitalach i poradniach. Komisja Europejska przygotowuje już stosowną dyrektywę, która zmieni zasady finansowania leczenia poza granicami kraju. Według niej już nie każda interwencja zagranicznych lekarzy zostanie opłacona przez NFZ. Fundusz zaciera ręce, bo oznacza to dla niego mniejsze wydatki.

Według nowych przepisów polscy pacjenci będą mogli liczyć na refundacje leczenia tylko w nagłych przypadkach, gdy potrzebna będzie pomoc ambulatoryjna, czy natychmiastowa operacja lub zabieg ratujący życie. Wówczas NFZ – tak jak dotychczas – natychmiast i bezpośrednio pokryje koszty.

Procedura wygląda natomiast inaczej w pozostałych przypadkach, np. porodu czy porady specjalisty. Wówczas pacjent musi sam zapłacić za usługę za granicą, a dopiero później liczyć na zwrot. Jeśli polski pacjent będzie chciał otrzymać poradę alergologa w Berlinie, będzie miał takie prawo - zapłaci i pokryje koszty tej porady i będzie mógł wystąpić do Narodowego Funduszu Zdrowia o zwrot – tłumaczył Dariusz Jarnutowski z departamentu finansów NFZ.

Problem tkwi w tym, że NFZ nie pokryje już wszystkich kosztów, a zaledwie wartość usługi, która byłaby przeprowadzona w Polsce. Przykładowo, jeżeli kobieta będzie chciała urodzić w Niemczech, gdzie poród kosztuje 2 tys. euro, a u nas tysiąc złotych, NFZ zwróci tylko polską stawkę.

Refundowanie leczenia za granicą było wykorzystywane w szczególności przez kobiety w ciąży. Przyszłe matki, tuż przed planowanym terminem porodu, wyjeżdżały np. do Niemiec i rodziły w tamtejszych szpitalach, które zapewniały dużo większy komfort w trakcie porodu czy bezpłatne znieczulenie. Koszt całego przedsięwzięcia natomiast i tak refundował NFZ.