Ośmiu górników z kopalni Rudna w Polkowicach na Dolnym Śląsku nie żyje. O tragicznym finale poszukiwań poinformowano po godzinie 20:00 w środę. We wtorek wieczorem, tuż po godzinie 21, doszło tam do "silnego, samoistnego, niesprowokowanego" wstrząsu. W strefie wstrząsu było 30 górników, w miejscu zagrożenia - 16. Spośród 8, których w pierwszej kolejności wydobyto na powierzchnię, trzech najciężej rannych trafiło do szpitala w Głogowie. 5 pozostałych przebywa w innych placówkach medycznych.

Ośmiu górników z kopalni Rudna w Polkowicach na Dolnym Śląsku nie żyje. O tragicznym finale poszukiwań poinformowano po godzinie 20:00 w środę. We wtorek wieczorem, tuż po godzinie 21, doszło tam do "silnego, samoistnego, niesprowokowanego" wstrząsu. W strefie wstrząsu było 30 górników, w miejscu zagrożenia - 16. Spośród 8, których w pierwszej kolejności wydobyto na powierzchnię, trzech najciężej rannych trafiło do szpitala w Głogowie. 5 pozostałych przebywa w innych placówkach medycznych.
Kopalnia Rudna //Maciej Kulczyński /PAP

Od początku udało się zlokalizować sygnały z nadajników, które mieli przy sobie uwięzieni górnicy. Jak przekazał dyrektor kopalni Rudna Paweł Markowski na konferencji prasowej, ratownicy dotarli do kolejnych górników. Niestety, nie przeżyli katastrofy. 

Ok. godziny 17:00 podano, że ratownicy dotarli do piątego górnika, który nie żył. To 50-letni mężczyzna. Tuż po 20:00 dotarła informacja tragiczna informacja o odnalezieniu ciał trzech ostatnich poszukiwanych górników.

Wcześniej do południa ratownicy dotarli do mężczyzny, który został przywalony blokiem skalnym. Miał 24 lata. W kopalni pracował ponad rok, jako ślusarz-mechanik. Jego ciało wydobyto na powierzchnię.

Trzy pozostałe ofiary śmiertelne to 23-letni górnik, który pracował w KGHM ponad miesiąc oraz operator wozu odstawczego i pracownik komory maszyn ciężkich. Mieli 33 i 47 lat. 

Akcja poszukiwawcza była dość skomplikowana, bo w kopalniach miedzi - a taką jest ta w Polkowicach - górnicy pracują oddaleni od siebie. Ze względu na trudne warunki, próby dokopania się do przebywających pod ziemią górników były prowadzone ręcznie.

Ratownicy próbują odgarniać skały i szukać pod nimi zaginionych górników - mówił w trakcie akcji ratowniczej dyrektor kopalni Paweł Markowski. Ratownicy działali w bardzo trudnych warunkach, ponieważ w wyrobisku jest aż 27 stopni Celsjusza. Dodatkowo 65-procentowa wilgotność powoduje, że ratownicy musieli co jakiś czas się zmieniać.

Ciężkiego sprzętu można było używać w ograniczonym zakresie. Jak mówiła Jolanta Piątek, rzecznik KGHM z komory, gdzie zbierali się górnicy praktycznie nic nie zostało. Są tam tylko gruzy i niestety dalej może być podobnie. Półtora kilometra promień od epicentrum wstrząsu to wszystko jest gruzowiskiem - powiedziała.

Czterodniowa żałoba

Jak poinformował prezes kopalni Radosław Domagalski-Łabędzki, wieczorny wstrząs był "całkowicie nieoczekiwany, niemożliwy do przewidzenia". Ogłosimy żałobę czterodniową, część imprez związanych z Barbórką zostanie odwołanych - mówił prezes.  

Wstrząs to górnicza "ósemka"

Do silnego wstrząsu doszło o godzinie 21.09 na głębokości ponad 1000 metrów - była to górnicza "ósemka". Jeżeli porównywać ten wstrząs do skali Richtera to wyniósł on 5 stopni - mówiła RMF FM rzeczniczka KGHM-u Jolanta Piątek. Prezes Wyższego Urzędu Górniczego powołał specjalną komisję, która ma wyjaśnić przyczyny wstrząsu.

W strefie wstrząsu było 30 górników. Najciężej ranni wydobyci spod ziemi trafili do szpitala w Głogowie. Pozostali zostali przewiezieni do innych placówek medycznych.

Jak przekazali, jeszcze w nocy na specjalnie zwołanej konferencji prasowej przedstawiciele władz kopalni, skutki wstrząsu są bardzo duże: wyrobiska są zasypane. 

W kopalniach miedziowych górnicy pracują w większym rozproszeniu - między poszczególnymi osobami mogą być nawet kilkunastometrowe odległości. Trudniej ich zlokalizować, bo nie sposób np. określić - tak, jak to jest w kopalniach węglowych - że kilkuosobowa brygada pracuje w całości w rejonie jednej ściany.

Górnicy mają ze sobą łączność, ale kiedy dochodzi do wstrząsów może ona być zerwana. Poza tym instynktownie każdy ucieka wtedy w swoją stroną. Do tego dochodzą ciemności. Szansą na schronienie są duże, podziemne maszyny wydobywcze. Każda z nich jest specjalnie wzmocniona i zdarzały się już przypadki, że ratowano osoby, które w takich pojazdach się znalazły.

To był naturalny wstrząs, bez jakiekolwiek szansy, żeby go przewidzieć - mówił nam wiceszef Wyższego Urzędu Górniczego Wojciech Magiera. Prezesi urzędu na miejscu analizują przyczyny nocnego wypadku.

To nie jest dobry rok dla polskiego górnictwa miedziowego. W tym roku bezpieczeństwo na miedzi.... statystyka jest bardzo niekorzystna dla miedziaków - dodaje Magiera.

W tym roku w kopalniach miedziowych zginęło więcej górników niż w kopalniach węgla kamiennego.

Wstrząs bez ostrzeżenia

Wydobycie w kopalniach miedzi prowadzi się głęboko. Chodniki - a więc wolna przestrzeń, gdzie prowadzi się wydobycie - są dużo większe niż te w kopalniach węglowych. Dlatego też skały, które otaczają to miejsce z większą siłą, co jakiś czas pozbywają się nagromadzonej w sobie energii. Stąd właśnie tak silne wstrząsy.

Można temu jednak przeciwdziałać, dlatego pod ziemią prowadzi się tzw. strzelanie, czyli rozsadza skały materiałami wybuchowymi. Dzięki temu niejako wyprzedza się naturalne wstrząsy.

Nie wszystko jednak da się przewidzieć i czasami - tak ja teraz - naturalny wstrząs pojawia się nagle.

Jak podaje KGHM kopalnia Rudna jest największą kopalnią miedzi w Europie i jedną z największych głębinowych kopalni tej rudy na świecie. Zasoby tej kopalni to 432 miliony ton rudy miedzi. Wydobycie prowadzone jest tam od 1974 r., a średnia produkcja w kopalni Rudna wynosi obecnie 12 mln ton rudy rocznie.

Eksploatacja złoża prowadzone jest w trzech rejonach wydobywczych: Rudna Główna, Rudna Zachodnia R-IX oraz Rudna Północna.

(abs)