Palestyński zamachowiec-samobójca wysadził się w powietrze na jednym ze skrzyżowań w Hajfie na północy kraju. Według policji nikt nie został ranny. Przypuszcza się jednak, że ładunek eksplodował przedwcześnie. To już kolejny zamach w Izraelu w ciągu 12 godzin.

Celem ataku byli prawdopodobnie żołnierze czekający na autobus – twierdzi izraelska rozgłośnia wojskowa. Na razie nikt nie przyznał się do zamachu.

Wczoraj w ataku w miejscowości Riszon Lecion zginęło 15 osób, a 57 zostało rannych. Do zamachu przyznali się palestyńscy ekstremiści z Hamasu, jednak premier Ariel Szaron obarcza odpowiedzialnością Jasera Arafata.

Z powodu zamachu izraelski premier przerwał swoją wizytę w Waszyngtonie i wraca do kraju. Szaron zapowiedział zdecydowany odwet. Wykluczył też możliwość jakichkolwiek politycznych ustępstw, dopóki Palestyńczycy nie skończą z terrorem.

O kryzysie procesu pokojowego mówił też rzecznik izraelskiego MSZ Mark Sofer: W momencie, gdy grzebiemy naszych zmarłych, trudno nawet myśleć o przyszłości procesu pokojowego i nowych propozycjach. Problem polega też na tym, że palestyńskie władze wciąż uważają przemoc i terroryzm za środek do osiągnięcia politycznych korzyści. Dopóki w tym myśleniu nie nastąpi całkowita zmiana nie widzę możliwości osiągnięcia czegokolwiek. – powiedział Sofer

rys. RMF

12:15