„Chcą przerzucić na mnie odpowiedzialność, ale ja tej odpowiedzialności nie miałem. Nie miałem wiedzy. To jest inna diecezja i trudno się mieszać w sprawy innej diecezji, chociaż zaprzyjaźnionej”– tak kard. Stanisław Dziwisz mówił w TVN24 o sprawie wykorzystywania Janusza Szymika przez ówczesnego proboszcza parafii w Międzybrodziu Bialskim Jana Wodniaka.

Kard. Dziwisz, pytany, czy przypomina sobie rozmowę z 2012 r. z ks. Isakowiczem-Zaleskim, podczas której miał dowiedzieć się o sprawie wykorzystywania Janusza Szymika przez ks. Wodniaka, odpowiedział, że rozmowy na ten temat sobie nie przypomina. Ta sprawa nie należała do mnie, ale do biskupa ordynariusza diecezji bielsko-żywieckiej - stwierdził.

Zwrócił jednocześnie uwagę, że wówczas, kiedy te rzeczy się działy, był w Rzymie. Będąc w Krakowie bardzo późno dowiedziałem się o tym i to dowiedziałem się z prasy. Ksiądz Wodniak był zresztą sądzony i ta sprawa była wtedy głośna - wyjaśnił kard. Dziwisz.

W jego ocenie biskup bielski, "to biskup szlachetny i odpowiedzialny". Nawiasem mówiąc, dzwoniłem do niego ostatnio w tej sprawie i pytałem go o to, ale odpowiedział, że szczegółów nie pamięta. No ma już swoje lata - już 83 rok, więc może nie pamiętać więcej szczegółów - powiedział kardynał.

Pytany, czy reakcja przedstawicieli Kościoła na krzywdę Szymika nie jest jakimś brakiem empatii, senior archidiecezji krakowskiej stwierdził, że "duchowni mają sumienia". Gdybym wiedział o wszystkich szczegółach, to bym reagował, chociaż nie miałem do tego prawa - oświadczył kard. Dziwisz. Ja nie mogę na ten temat dużo mówić, ponieważ to jest inna diecezja - dodał.

Chcą przerzucić na mnie odpowiedzialność, a ja tej odpowiedzialności wtedy nie miałem, bo nie miałem wiedzy - wyjaśnił.

Hierarcha powiedział również, że ws. listu ks. Isakowicza-Zaleskiego o Januszu Szymiku zrobił kwerendę w kurii. Nigdy listu Janusza nie widziałem - oświadczył kardynał. Zapowiedział jednocześnie, że ponownie w kurii krakowskiej poprosi o przeprowadzenie kwerendy. Wspomniał również, że planuje spotkać się z pokrzywdzonym. Zdaje się, że do tej rozmowy dojdzie - powiedział.