"Odszedł wielki kreator muzyczny. Ze śmiercią Marka Jackowskiego kończy się pewna epoka rock'n'rolla w Polsce" - mówi znany kompozytor Jan Kanty Pawluśkiewicz w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Robertem Kalinowskim.

Robert Kalinowski: Kim dla Pana był zmarły Marek Jackowski?

Jan Kanty Pawluśkiewicz: To jest bardzo smutna wiadomość. Dla mnie tym smutniejsza, że miałem przyjemność go poznać i współpracować z nim przez parę lat - jakiś czas temu. Wraz z odejściem Marka skończyła się - proszę wybaczyć, może to mocne słowa, ale one niosą w sobie fakty - pewna epoka rock'n'rolla w Polsce. Marek, mogę śmiało powiedzieć, to był niezwykły kreator, wysokiej rangi muzyk, nadzwyczaj kompetentny. Kontynuując działalność zespołu Maanam, popartą sporą liczbą nagrań, stworzył specyficzną estetykę i brak Marka jest niezwykle smutnym faktem i rozterką, rozczarowaniem. Nie ma Marka Jackowskiego wśród muzyków i nie będzie kontynuacji Maanamu z Markiem, i nie będziemy świadkami takich kreacji, do których nas przyzwyczaił i które odkrywał przed nami w rock'n'rollu.

Czy można powiedzieć, że Marek Jackowski, to był jeden z najważniejszych kompozytorów w historii muzyki rozrywkowej w Polsce?


Odejście Marka, to jest odejście wielkiego kreatora muzycznego. Jeśli zamykamy coś, jak komponowanie w zakresie muzyki rozrywkowej, w rock'n'rollu, no to na pewno tak - jeden z największych. Jego praca i kreacja z Maanamem trwała kilkadziesiąt lat i wiem, że co jakiś czas wypuszczali nagrania i w większości to były kompozycje Marka. Więc jak pan pyta - łagodnie odpowiadam, że "tak" - będzie nam brakowało jednego z największych kreatorów rock and rolla. To jest ten smutek i rozpacz wielka.

Jestem z pokolenia czterdziestolatków, czyli wychowałem się właśnie na piosenkach Maanamu, ale Marek Jackowski, to także poprzednie pokolenie, czyli ci ludzie, którzy wychowali się na Osjanie, na Anawie Marka Grechuty. Pan współpracował z Markiem Jackowskim przede wszystkim przy tych najsłynniejszych płytach Marka Grechuty - przy "Korowodzie", prawda?

Należy przypomnieć o tym, że ja miałem przyjemność poznania Marka, kiedy jako młody chłopak, zadzierżyście, w wieku dwudziestu paru lat przystąpił do naszej grupy Anawa, przyprowadzając do naszego zespołu drugą osobę - pana Eugeniusza Makówkę. Tym samym można powiedzieć, że w jakimś sensie zdeterminował naszą działalność, to znaczy naszą estetykę Anawa. Marek szerokim ruchem grając na gitarze, wprowadzał elementy, których dotychczas w Anawie nie było. To, co starałem się wprowadzać, czyli rodzaj takiego sznytu jazzowego - popieranego w znacznym stopniu przez wybitnego muzyka pana Jacka Ostaszewskiego - spowodowały, że klasa tych muzyków, ich kompetencja na nowo powołały zespół Anawa: w tym znaczeniu, że powstało coś o charakterze znacznie radykalniejszym. Właśnie Marek Jackowski i Jacek Ostaszewski wprowadzili Anawę na nową orbitę, co prawda pozycją Marka Grechuty, no ale to oni podnieśli to, no szkoda gadać, na poziom niebywały.

Do dzisiaj "Korowód" jest uznawany przez wielu za jedną z najważniejszych płyt w ogóle w polskiej muzyce rozrywkowej. Marek Jackowski nie komponował na tę płytę, natomiast pan mówi, że ta ekspresja to jest to, co wniósł do tej płyty?

Wniósł ducha, muzycznego ducha pełnego ekspresji, otwartego na nowości i wyraźnie trzeba powiedzieć, że wtedy w łonie Anawa po jakimś czasie narodził się nowy duszek, który potem się rozpostarł bardzo szeroko, mianowicie mówię o zespole Osjan. Nawet dochodziło do tego, że introdukcja koncertu zespołu Anawa z Markiem Grechutą rozpoczynała się w stylistyce hinduskiej, łącznie z recytacją poezji chińskiej. Trzeba pamiętać, że to właśnie Jackowski wprowadził nas w poezję chińską.