Dzisiaj mieszkańcy Jugosławii wybiorą prezydenta, parlament i władze lokalne. Reżim prezydenta Slobodana Miloszewicza padnie - to zdanie ekspertów z Waszyngtonu.

Bardzo duże szanse na zwycięstwo ma Zjednoczona Serbska Opozycja i jej kandydat na szefa państwa, Vojislav Kosztunica. Tymczasem cały świat zadaje sobie pytanie: "Czy reżim Slobodana Miloszewicia odda władzę pokojowo?" Wszyscy w Belgradzie oczekują jakichś nadzwyczajnych wydarzeń, wielu jest przygotowanych na to, iż Miloszewicz ogłosi swoje zwycięstwo bez względu na wynik. Czy jednak będzie mógł sobie na to pozwolić? Opozycja i organizacje pozarządowe będą próbowały kontrolować przebieg głosowania. Sama tylko organizacja opozycyjna "Otpor" wysyła w teren kilkuset aktywistów, którzy będą próbowali pod lokalami wyborczymi zdobyć sondażowe wyniki wyborów. Jak powiedział Branko Ilicz z "Otporu", "tylko zmiana na szczycie piramidy władzy w Jugosławii może przynieść jakieś istotne zmiany i zatrzymać w kraju wielu ludzi, którzy w razie utrzymania status quo zdecydują się na emigrację".

Posłuchaj relacji specjalnego wysłannika radia RMF FM do Belgradu, Roberta Kalinowskiego:

Makiawelizm rodem z Belgradu...

"Opozycja chce sfałszować wyniki wyborów, ogłosić swoje zwycięstwo i powołać w Czarnogórze nowy rząd Jugosławii" - oświadczenie takiej treści belgradzkie ministerstwo spraw wewnętrznych przekazało wszystkim dyplomatom akredytowanym w tym kraju. Zdaniem ekipy Slobodana Miloszevicia, opozycja nie czekając na wstępne wyniki wyborów ogłosi jutro wieczorem zwycięstwo swojego kandydata Vojislawa Kosztunicy. Ekipa Miloszewicia nazwała to "podstępnym planem, zmierzającym do obalenia prawowitych władz". Władze w Belgradzie twierdzą też, że nowy, nielegalny ich zdaniem, rząd poprosi o pomoc Zachód. "Niewykluczone, że niektóre organizację międzynarodowe, chcące doprowadzić do zdestabilizowania naszego kraju, takiego poparcia udzielą" - napisano w oświadczeniu.

Według sondaży przedwyborczych, zwycięstwo opozycji jest niemal pewne, i to bez fałszowania wyników. Kosztunica ma 10 procent przewagi nad Slobodanem Miloszeviciem. Zagraniczni obserwatorzy obawiają się, że to właśnie dotychczasowy prezydent ucieknie się do oszustwa przy urnach, aby utrzymać się przy władzy. Ich zdaniem, Milosević może wykorzystać wszystkie środki, by nie

wypuścić władzy z rąk.

Dziennikarze: stop!

Władze w Belgradzie wydaliły już 20 zagranicznych korespospondentów, m.in. reportera londyńskiego dziennika "Daily Telegraph". Z kolei w samym Belgradzie zatrzymano dzisiaj dziennikarza z Danii, który miał przeprowadzić wywiad z kandydatem opozycji, Vojislavem Kostunicą. Reporterowi zarzucono, że pracuje nielegalnie na terenie Jugosławii, mimo, że ma dziennikarską wizę wystawioną przez ambasadę w Kopenhadze. To nie pierwszy przypadek nękania dziennikarzy przed wyborami. Ci, którzy zostali, (w tym także nasz specjalny wysłannik do Belgradu, Robert Kalinowski), co kilka godzin muszą meldować się na policji. A to bardzo utrudnia pracę. Wcześniej nasz specjalny wysłannik aż trzykrotnie był sprawdzany na lotnisku. Wczoraj musiał zgłosić się na policję i jak dotąd nie dostał oficjalnej akredytacji do obsługi wyborów. To policja ma ostatecznie o tym zdecydować, a bez tej akredydacji każdy dziennikarz w każdej chwili może zostać poproszony o opuszczenie kraju. Serbska policja zatrzymała też dwóch amerykańskich ekspertów ekologicznych. Władze twierdzą, że mieli oni jedynie upoważnienie do pracy w Kosowie i nie mieli prawa wjechać do Serbii.

Sytuacja jest bardzo napięta. Wydaje się, że jest ona jeszcze gorsza niż podczas nalotów NATO na Jugosławię w ubiegłym roku. Dodatkowym problemem jest łączność. Telefony komórkowe nie działają godzinami. Być może jest to próba odizolowania kraju przed wyborami. Rząd Jugosławii twierdzi, że "zaostrzone środki bezpieczeństwa" związane są z wykryciem "zagranicznego spisku", który ma doprowadzić do obalenia legalnych władz. Stąd represje wobec obywateli obcych państw, ale także i oddziały wojska, które mają jutro strzec porządku w niektórych lokalach wyborczych. Plan ten oburzył prezydenta Czarnogóry, Milo Dziukanovića. "Sami możecie osądzić, jak można mówić o wolnych i uczciwych wyborach, gdy w punktach wyborczych będzie armia" - powiedział Dziukanović.

Foto: Robert Kalinowski RMF

01:15