"Jestem tanim premierem" - tak Donald Tusk odpowiedział na pytanie o swoje częste podróże do Trójmiasta. Środki wydawane na moje personalne urzędowanie są wydatkowane bardzo powściągliwe - twierdzi szef rządu.

Szef rządu był pytany o publikację tygodnika "Wprost". Wynika z niej, że przez ostatnie trzy i pół roku Tusk bardzo często spędza czas w samolocie między Gdańskiem a Warszawą. Według tygodnika, weekendy premiera trwają od trzech i pół do czterech dni, a rządowe samoloty premier traktuje jak taksówki.

Zarzuty pod moim adresem są formułowane zarówno, gdy często latam samolotami rejsowymi, jak i wtedy, gdy korzystam z samolotów rządowych - powiedział szef rządu.

Nie wiem, czy mogę usatysfakcjonować wtedy, kiedy latam rejsowymi, a dzieje się to bardzo często, czy wtedy kiedy latam rządowymi samolotami. Tak się złożyło, że pracuję w Warszawie, mieszkam w Gdańsku, weekendy, niedziele spędzam z reguły w domu rodzinnym i oczywiście przy okazji pracuję. Tak jest, tu nie mam nic więcej do dodania - tłumaczył Tusk. Jego zdaniem, transport zawsze wiąże się z kosztami, a czy to jest samochód, samolot rejsowy, czy samolot rządowy - to jak podkreślił - nie są to koszty dodatkowe.

Wtedy, kiedy latam samolotami rejsowymi traktowany jestem tak jak każdy inny parlamentarzysta, to znaczy, to się nie wiąże z żadnymi dodatkowymi kosztami, Sejm i tak płaci za te przeloty - dodał premier.