To był odważny człowiek - tak księdza prałata Henryka Jankowskiego wspomina były premier Tadeusz Mazowiecki. Wieloletni proboszcz parafii św. Brygidy w Gdańsku zmarł wczoraj wieczorem w wieku 74 lat.

Pamiętam go zarówno z czasu strajku w 1980 r., jak i później z czasów dwóch strajków w 1988 r. Byliśmy na plebanii u świętej Brygidy i ksiądz Jankowski wykazywał w tych strajkach odważną postawę - powiedział Mazowiecki.

Otrzymałem od niego wiele pomocy i podczas stanu wojennego, kiedy straciłem pracę i wtedy, gdy ożeniłem się - dawał mi ślub, chrzcił moje dzieci i był ojcem chrzestnym mojego najmłodszego syna - powiedział były działacz opozycyjny Jerzy Borowczak. I ja go też nigdy nie opuściłem, do ostatnich dni z nim byłem - dodał.

Zmarłemu ks. Henrykowi Jankowskiemu Polska zawdzięcza wolność - powiedział przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" Janusz Śniadek. Odszedł od nas wielki człowiek, wielki kapłan i człowiek Solidarności - podkreślił.

W sierpniu 1980 roku to właśnie ksiądz Jankowski jako pierwszy odprawił mszę w Stoczni Gdańskiej dla strajkujących robotników. To na jego plebanii Lech Wałęsa spotykał się z robotnikami i politykami.

Z jednej strony legenda opozycji. Z drugiej osoba budząca kontrowersje. W 1997 roku arcybiskup gdański Tadeusz Gocłowski zakazał prałatowi głoszenia kazań. Podczas homilii powiedział bowiem, że "nie można tolerować mniejszości żydowskiej w polskim rządzie". Wielokrotnie budził kontrowersje wystrój Grobu Pańskiego w parafii św. Brygidy. W 2004 r. abp Gocłowski po raz kolejny zakazał mu głoszenia kazań i odwołał z probostwa. Pod koniec tego roku Instytut Jankowskiego rozpoczął dystrybucję wina "Monsignore". Dochód chciał przeznaczyć na ukończenie budowy bursztynowego ołtarza w kościele św. Brygidy.