Na ten dzień z całą pewnością czekał nie tylko George W. Bush. W sobotę o godzinie 18 czasu polskiego, kiedy rozpoczęła się ceremonia zaprzysiężenia 43. prezydenta Stanów Zjednoczonych, oczy całego świata zwrócone były na Biały Dom.

Od razu zaczął ostro...

Sobotni dzień był dla nowego prezydenta nie tylko czasem świętowania. George W. Bush podjął też kilka ważnych decyzji, głównie polegajacych na zawieszeniu rozporzadzeń wydanych przez Billa Clintona w ostatnich dniach jego urzędowania. Jako swój pierwszy akt prezydencki, Bush ogłosił moratorium na niedawne regulacje rządowe wprowadzone w ostatniej chwili przez Clintona. Nowy szef sztabu Białego Domu nakazał wstrzymanie druku ostatnich decyzji Clintona, by nowa administracja mogła im się dokładnie przyjrzeć. Zawieszono też wykonanie rozporządzeń, które już opublikowane oficjalnie weszły w życie. Takie działanie nowo obejmujących urząd prezydentów zdarzało się w przeszłości. Jednak tym razem nowa administracja poddała wprost w wątpliwość niektóre w ostatniej chwili podjęte decyzje, m.in. dotyczące ochrony niektórych terenów przed wycinką drzew czy poszukiwaniami ropy naftowej, ale także dotyczące opieki zdrowotnej, ochrony warunków pracy czy zanieczyszczenia środowiska. Pośpiech Clintona przy podjęciu tych decyzji jest podejrzany mówią Republikanie. Ich nieuzasadnione uchylenie nie poprawi atmosfery w Kongresie odpowiadają teraz Demokraci. Póki co Ameryka obchodzi dziś dzień modlitwy i dziękczynienia proklamowany wczoraj przez nowego prezydenta. Tego samego dnia Senat, zgodnie z oczekiwaniami, zatwierdził nominacje Busha na najważniejsze stanowiska w gabinecie. Sekretarzem stanu został Colin Powell, a ministrem skarbu - Paul O'Neill. Wraz z inauguracją Busha, po raz pierwszy od ponad 40 lat - od prezydentury Dwighta Eisenhowera - Republikanie sprawują władzę zarówno w Białym Domu jak i w Kongresie. Republikańska większość na Kapitolu jest jednak minimalna. W Senacie obie partie mają po 50 miejsc, i decydujący głos będzie należeć do wiceprezydenta Dicka Cheney'a.

...bo jest dużo do zrobienia

Jak pisze dzisiejszy "New York Times" zaprzysiężony wczoraj George Bush junior musi podjąć wiele ważnych decyzji i musi zrobić to szybko. Po pierwsze kryzys energetyczny w Kalifornii, który zdaniem pesymistów może się rozszerzyć. Po drugie bliskowschodnie rozmowy pokojowe, wobec których Ameryka musi zająć jakieś stanowisko. Po trzecie budżet, który ma sfinansować liczne inicjatywy prezydenta. A to jeszcze nie. Trwają zmagania o zatwierdzenie składu nowej administracji. Jej tworzenie zajmie jeszcze trochę czasu. W ciągu kilku tygodni przydało by się także podjąć konkretne decyzje co dalej z programem budowy systemu rakietowego. Jak na czas pokoju i ogólnej pomyślności to nie mało, a gdzie tam do realizacji własnych zamierzeń. Na domiar złego senator John McCain zamierza szybko zająć Kongres burzliwą dyskusją o reformie zasad finansowania kampanii wyborczej. Ponieważ trudno mu będzie przeszkodzić wypadałoby się przyłączyć. Nie da się ukryć Bush będzie teraz bardzo zajęty.

Wczorajsza pogoda odstraszyła wielu widzów ceremonii zaprzysiężenia i późniejszych uroczystości. Wielu gapiów odeszło zniechęconych, kiedy zobaczyli całe szwadrony ochroniarzy, którzy mieli czuwać nad bezpieczeństwem ceremonii. Aby znaleźć się na trasie przejazdu prezydenckiego orszaku trzeba się było przedrzeć przez wiele posterunków kontrolnych. Przed ceremonią zaprzysiężenia Bush uczestniczył wraz z rodziną w nabożeństwie w kościele św. Jana w Waszyngtonie, tradycyjnie odwiedzanym przez rozpoczynających swe rządy prezydentów. Później odwiedził w Białym Domu odchodzącego prezydenta Billa Clintona, z którym wypił kawę.

Zaprzysiężenie i orędzie

Zgodnie z tradycją, przysięgę prezydencką odebrał przewodniczący Sądu Najwyższego William Rehnquist. Przysięgę złożył także wiceprezydent Dick Cheney. Bush i Cheney odebrali gratulacje od ustępujących Billa Clintona i Ala Gore'a. W przemówieniu, wygłoszonym po złożeniu prezydenckiej przysięgi, George W. Bush obiecał działanie na rzecz bardziej solidarnego społeczeństwa. "Będę pracował, by zbudować jeden naród sprawiedliwości i możliwości" - powiedział. "Niektórzy sądzą, że nasi politycy mogą sobie pozwolić na małostkowość, bo w czasie pokoju stawka naszych debat wydaje się niewielka. Ale stawki w Ameryce nigdy nie są małe. Jeżeli nasz kraj nie będzie przewodził sprawie wolności, nikt nie będzie jej przewodził" - oświadczył prezydent. Była to aluzja do sporów w Kongresie między Demokratami a Republikanami, oraz do atmosfery wrogości i nieufności po kłótni o wynik zeszłorocznych wyborów. Bush obiecał w przemówieniu zreformować oświatę, państwowy fundusz emerytalny, poczynić starania na rzecz zmniejszenia sfery ubóstwa, a także obniżyć podatki. Ta ostatnia zapowiedź spotkała się z najbardziej entuzjastycznym przyjęciem zebranych pod Kapitolem tłumów. Przyrzekł również wzmocnić potencjał obronny kraju i kontynuować politykę zaangażowania USA w świecie. "Będziemy budować nasze systemy obronne, aby nasza słabość nie stała się zachętą dla przeciwników. Będziemy bronili naszych sojuszników i naszych interesów. Odpowiemy na agresję i złe zamiary ze zdecydowaniem i siłą" - oświadczył Bush. Słowa te odczytuje się jako replikę na spekulacje wielu komentatorów, którzy przewidują, że nowa republikańska administracja może ograniczyć udział USA w misjach pokojowych i innych interwencjach wojskowych na świecie.

A potem już tylko zabawa...

Po zaprzysiężeniu rozległo się 21 salutów armatnich a zgromadzeni odmówili modlitwę pod przywództwem pastora. Przed inauguracyjną paradą Bush wziął udział w uroczystym lunchu na Kapitolu z liderami Kongresu. Jednym z honorowych gości był ojciec prezydenta - były prezydent George H.W.Bush z małżonką Barbarą. Po raz pierwszy od ponad 160 lat władzę w Białym Domu objął syn byłego prezydenta. Po lunchu George W. Bush wraz z Pierwszą Damą przejechał w uroczystym orszaku tradycyjnym szlakiem, aleją Pensylvania Avenue, do Białego Domu, już jako jego lokator na najbliższe co najmniej cztery lata. Uroczystości inauguracyjne trwają w Waszyngtonie od czwartku. Wieczorami odbywają się koncerty i bale na cześć nowego prezydenta.

Nie wszyscy się cieszą

Wielotysięczne grupy niezadowolone z wyboru Busha demonstrowały z transparentami na ulicach Waszyngtonu, próbując zakłócić przebieg uroczystości inauguracyjnych. Doszło do sporadycznych utarczek z policją. Kilka osób aresztowano. Przedstawiciel demonstrantów twierdzi, że widzieli 15 aktywistów zabieranych przez policję. Dodał, że policjanci użyli pałek; rzecznik policji temu zaprzeczył. Z lekkim smutkiem, a przynajmniej nostalgią przyglądał się zapewne wszystkiemu Bill Clinton. Wczoraj pożegnał się ze swoimi współpracownikami. W krótkim przemówieniu wygłoszonym w bazie lotniczej Andrews, gdzie zatrzymał się po przybyciu helikopterem z Białego Domu. Z bazy Clinton, z żoną Hillary i córką Chelsea, odleciał do Nowego Jorku. Hillary jest senatorem reprezentującym ten stan.

Prasa komentuje

Mało który z prezydentów Stanów Zjednoczonych wstępował na urząd w tak kontrowersyjnych okolicznościach jak George W.Bush pisze dzisiejszy "The Washington Post". Jego inauguracyjne przemówienie było pierwszym krokiem na trudnej drodze do jednoczenia narodu. Poświęcił je nie podkreślaniu punktów swojego programu wyborczego, ale raczej szukaniu porozumienia ze swymi przeciwnikami. Dlatego mówił o pokonywaniu problemów, które leżą na sercu obu stronom. Obiecał pracować na rzecz budowy społeczeństwa sprawiedliwości i równych szans. Gazeta podkreśla, że w całym przemówieniu nie było oznak, by Bush zamierzała odstąpić od swych konserwatywnych przekonań i związanych z tym planów. Wyraźnie jednak chce realizować je tak, by zyskały możliwie szerokie poparcie po obu stronach linii dzielącej kraj po wyborach. Nie będzie to łatwe.

Oczy i języki świata...

Nowy prezydent USA George W. Bush otrzymał gratulacje z całego świata, choć równocześnie wyrażane były obawy z powodu proponowanej przez niego antyrakietowej "tarczy" obronnej. Obawy zagranicznych polityków dotyczyły dotyczyły także stanowiska Busha, jako zwolennika kary śmierci oraz braku doświadczenia politycznego.

00:00