Oficerowie dawnej armii irackiej zagrozili zorganizowaniem masowych demonstracji antyamerykańskich w Bagdadzie i innych miastach Iraku, a także akcjami zbrojnymi i zamachami samobójczymi, których celem staną się żołnierze USA.

W imieniu kilkuset byłych oficerów armii Saddama Husajna, jacy zgromadzili się przed hotelem "Palestine" w Bagdadzie, wystąpił generał Saheb al-Musawi, odczytując pisemną petycję zgromadzonych.

Byli wojskowi domagają się natychmiastowego powołania rządu, zapewnienia ładu i bezpieczeństwa, wznowienia pracy instytucji publicznych i wypłat zaległego żołdu dla żołnierzy armii irackiej. Demonstranci ostrzegli, że jeśli ich żądania nie zostaną spełnione w ciągu tygodnia, armia razem z narodem z bronią wystąpią przeciw okupantom.

W piątek szef administracji cywilnej w Iraku, Paul Bremer, zadeklarował rozwiązanie armii, Gwardii Republikańskiej i Ministerstwa Obrony oraz wstrzymanie poboru do wojska. Taka deklaracja ma przede wszystkim wymiar symboliczny, bo w praktyce iracka armia i tak nie istnieje.

Armia Saddama Husajna liczyła 385 tys. żołnierzy. Wraz z ich rodzinami jest to milion ludzi, którzy są niepewni swego losu, nie otrzymują żołdu i nie mają z czego żyć. W nowej armii irackiej - mającej powstać najwcześniej w lipcu - z pewnością nie będzie miejsca dla starej kadry oficerskiej i podoficerskiej obalonego reżimu.

FOTO: Archiwum RMF

13:30