"Mieliśmy do czynienia z poważnym zagrożeniem bezpieczeństwa w ruchu lotniczym i jednocześnie naruszeniem przepisów prawa lotniczego. Mogło to doprowadzić do tragedii" - tak o incydencie w okolicach warszawskiego lotniska Chopina mówi Maciej Lasek, przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Wczoraj bardzo blisko lądującego samolotu Lufthansy latał dron. "Ten obiekt nie miał prawa się tam znaleźć i chciałbym, żeby osoby, które wykonują loty dronami miały świadomość, że sprowadzają zagrożenie utraty życia setek osób znajdujących się na pokładach samolotów pasażerskich" - dodaje inżynier.

To duże zagrożenie, gdyż z tej odległości załoga praktycznie nie ma szans na wykonanie manewru - podkreśla Lasek w rozmowie z naszym reporterem Mariuszem Piekarskim. Można znaleźć wiele informacji, jakie zagrożenie przynoszą zderzenia z ptakami. Ptaki ważą jeden kilogram, dwa kilogramy, są to niewielkie i miękkie obiekty. W tym przypadku mamy do czynienia z obiektem, który może ważyć 7 i więcej kilogramów. Jest zbudowany z części z plastiku, ale także z metalu. Jeżeli wpadnie w silnik, to ten silnik praktycznie nie nadaje się już do dalszego użytkowania, natychmiast się wyłącza. Dzieje się to w sytuacji podejścia do lądowania, czyli jednej z najbardziej newralgicznych operacji. Zatem to zagrożenie jest bardzo duże - dodaje.  

Maciej Lasek na pytanie, czy konieczne są rekomendacje Państwowej Komisji do natychmiastowej zmiany prawa, do zaostrzenia przepisów, ograniczeń, wprowadzenia licencji na pilotowanie drona odpowiada: No tak, ale są świadectwa kwalifikacji dla pilotów dronów. Ale nie wymagane dla tych, którzy kierują tymi małymi zabawkami do pewnej wysokości. Każdy obiekt można wykorzystać nieprawidłowo. Może pan kupić sobie model samochodu zdalnie sterowanego i jeździć nim po podwórku, ale może też pan puścić go nagle w największym ruchu na Marszałkowskiej. Jest to złamanie przepisów. Trudno jest stworzyć prawo, które by zabezpieczało przed świadomym łamaniem przepisów. 

Przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych zaznacza, że "przepisy absolutnie nie są w stanie nadążyć za rozwojem techniki". I to nie jest nasz problem w Polsce, tylko to jest problem całego świata. To samo jest w Stanach Zjednoczonych, tym samym problemem zajmuje się Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego. Mówi się o integracji dronów z normalnym światem statków powietrznych i wykonywaniem lotów we wspólnej przestrzeni powietrznej dopiero w 2025-2026 roku. Natomiast my z drugiej strony tak szybki postęp techniczny, że wzrosły bardzo mocno możliwości, a spadek ceny dronów spowodował, że są praktycznie dostępne dla każdego. W zeszłym roku dron w Wielkiej Brytanii był traktowany jako najlepiej sprzedający się gadżet. Czyli już nie komputery, nie tablety, nie smarfony, a drony. Na pytanie o to, w jaki sposób legalnie możemy posługiwać się dronem Lasek odpowiada: Możemy latać dronem do wysokości 100 metrów - dajmy na to w przestrzeni klasy G, czyli w przestrzeni tzw. Lotów swobodnych, gdzie musimy tym dronem latać oczywiście w zasięgu wzroku, nie nad skupiskami ludzi, nie w obszarach gdzie podchodzą do lądowania samoloty lotnictwa General Aviation. 

Lasek przyznaje, że złapanie sprawcy incydentu będzie trudne: Jeżeli nie tylko jedna załoga zgłosi coś takiego, czyli ten dron dalej lata w tej przestrzeni, to tak samo jak z laserami... Sprawcy niektórych oślepień, prób oślepień załóg laserami są zatrzymywani na miejscu zdarzenia. Natomiast jest to bardzo trudne zadanie dla policji.

O krok od katastrofy

Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło w odległości około 6,5 mili morskiej od pasa startowego warszawskiego lotniska, czyli w rejonie Piaseczna. W poniedziałek ok. godz. 16 podchodzący do lądowania, należący do Lufthansy, samolot Embraer 195, lecący z Monachium do Warszawy zameldował kontrolerom lotu, że na wysokości ok. 700 m widzi jakiś obiekt. Był to najprawdopodobniej dron. Nie miał prawa znajdować się w tym miejscu, ponieważ znajdował się w osi podejścia do lądowania - powiedział rzecznik Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej Mikołaj Karpiński. Wskazał, że z tego powodu służby ruchu lotniczego musiały ze względów bezpieczeństwa zmienić kierunek lądowania samolotów. Po kilku godzinach ruch lotniczy przywrócono do normy. Zmiany, które dotyczyły ponad dwudziestu samolotów, nie skutkowały opóźnieniami lotów.

Rzecznik poinformował PAP, że wykonywanie lotów w strefach kontrolowanych lotnisk jest możliwe wyłącznie na warunkach określonych przez PAŻP i wymaga specjalnego zezwolenia. W tej sytuacji nie otrzymaliśmy żadnego zgłoszenia zamiaru wykonania lotu - dodał Karpiński.

W szukaniu drona wzięły udział śmigłowce - policyjny i wojskowy - oraz piesze patrole policji.

Przekazując informację policji, PAŻP po raz pierwszy skorzystała z porozumienia z policją dotyczącego współdziałania w zakresie zapobiegania zagrożeniom w przestrzeni powietrznej.

(mal)