Rumuni wybierali wczoraj swojego prezydenta. W drugiej turze głosowania zmierzyli się: lider postkomunistów Ion Iliescu i przywódca skrajnej prawicy Corneliu Vadim Tudor.

Dwa ośrodki przeprowadzające badania sondażowe w czasie dnia wyborczego zgodnie twierdzą, że lider postkomunistów Ion Iliescu zwyciężył w drugiej turze wyborów prezydenckich w Rumunii uzyskując około 70% głosów. Na rywalizującego z Iliescu

przywódcę nacjonalistycznej Partii Wielkiej Rumunii (PRM) Corneliu Vadima Tudora głosowało jedynie około 30% wyborców. Uzyskał więc niewiele więcej głosów niż w czasie pierwszej tury wyborów, kiedy to poparło go 28% elektoratu. Wówczas, 26 listopada, na Iliescu zagłosowało 37% wyborców. Oficjalne wyniki drugiej tury rumuńskich wyborów będą znane najwcześniej dzisiaj. Jeżeli potwierdzą się wyniki sondażowe, to przywódca Rumuńskiej Partii Demokracji Społecznej (PDSR) zastąpi na stanowisku prezydenta Emila Constantinescu.

70-letni Iliescu - który w latach 1990-96 stał już na czele państwa - ma wśród przeciwników politycznych opinię twardogłowego komunisty, zaś zwolennicy uważają go za jedyną osobę zdolną do przekształcenia Rumunii w nowoczesne socjaldemokratyczne państwo. Z kolei 50-letni narodowiec Tudor jest znany z wypowiedzi ksenofobicznych - często odwołuje się do retoryki antycygańskiej, antywęgierskiej i antysemickiej. Zarzuca mu się też, że w przeszłości, w swoich wierszach, opiewał byłego dyktatora komunistycznego Nicolae Ceausescu i jego żonę Elenę

Frekwencja wyborcza była niska. Do południa zagłosowało niecałe 10% wyborców. Nie obyło sie też bez przykrych incydentów. Podczas oddawania głosu przez ustępującego prezydenta Emila Constantinescu, ktoś chlusnął mu w twarz atramentem. "Czekałem na tę chwilę od 4 lat. Idź do diabła" - wykrzyczał zamachowiec zanim został obezwładniony przez prezydenckich ochroniarzy.

Posłuchaj relacji specjalnego wysłannika radia RMF do Rumunii, Robera Kalinowskiego:

00:00