Roman Giertych popisał się chyba najbardziej efekciarskim wystąpieniem w reakcji na poranne zatrzymania Kaczmarka, Kornatowskiego i Netzla. Wezwał Polaków, by razem z nim od godz. 16 pikietowali kancelarię premiera do czasu zwolnienia Janusza Kaczmarka.

Takiej ilości epitetów od byłego koalicjanta pod adresem Prawa i Sprawiedliwości jeszcze nie słyszeliśmy. Nie było też ku temu takiej okazji, a ta nadarzyła się dopiero dzisiaj po serii zatrzymań. Janusz Kaczmarek jest – zdaniem Giertycha – człowiekiem prawym i niewinnym kandydatem na premiera. Skoro został zatrzymany, to oznacza, że mówił prawdę, której boi się PiS.

Giertych nie przebierał w słowach pod adresem PiS-u. Mówił, że Prawo i Sprawiedliwość to bolszewicy, a premier Kaczyński zachowuje się jak Łukaszenka czy Lenin, który więzieniem niszczy ludzi.

Złamano wszelkie standardy kraju demokratycznego – grzmiał na konferencji lider LPR i straszył stanem wyjątkowym: Standardy kraju, który zawsze cenił wolność, zostały zamienione przez grupę bandytów, gangsterów politycznych w farsę. Zamarzyła im się Bereza Kartuska; zamarzyła im się sytuacja sprzed wojny, gdy wsadzano przeciwników politycznych do obozów koncentracyjnych.

Poza typową dla Giertycha retoryką nie usłyszeliśmy jednak, jaki konkretnie pomysł ma Liga Polskich Rodzin. Celem byłego wicepremiera na pewno nie są przyspieszone wybory. Giertych chce komisji śledczych i odwołania marszałka Sejmu.

Przypomnijmy. Rano Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała byłego ministra MSWiA Janusza Kaczmarka, byłego szefa policji Konrada Kornatowskiego i prezesa PZU Jaromira Netzla. Wszyscy zostali zatrzymani w sprawie przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa. Jak dowiedział się RMF FM, zatrzymany miał być też były szef Centralnego Biura Śledczego Jarosław Marzec, ale przebywa za granicą. W piątek sejmowa speckomisja miała przesłuchać Kornatowskiego i Marca.