​"Gazeta Krakowska" dotarła do informacji, z których wynika że zakonnice ze Zgromadzenia Sióstr Serafitek znęcały się nad niepełnosprawnymi dziećmi z Domu Pomocy Społecznej w Białce Tatrzańskiej. Prokuratura Okręgowa z Nowego Sącza prowadzi w tej sprawie śledztwo.

Prokuratorzy wraz z policjantami z Zakopanego już od kilku miesięcy prowadzą dochodzenie ws. aktów przemocy, do jakich w ostatnim czasie miało dochodzić w ośrodku dla niepełnosprawnych umysłowo dzieci i mężczyzn w Białce Tatrzańskiej. Dom ten prowadzony jest przez Zgromadzenie Córek Matki Bożej Bolesnej, czyli sióstr serafitek. Placówka była uznawana za jedną z najlepszych w całym kraju.

W kwietniu tego roku dostaliśmy sygnał, że w Białce dzieje się coś złego - mówi Barbara Bogdanowicz, prokurator rejonowa z Zakopanego w rozmowie z "Gazetą Krakowską". Wstępne ustalenia policji potwierdzały nasze obawy. Dlatego, zważywszy na wagę sprawy, zdecydowaliśmy się na przekazanie jej wyższej instancji, czyli Prokuraturze Okręgowej w Nowym Sączu. To ona teraz prowadzi śledztwo - dodaje.

Informację potwierdził także Michał Trybus, prokurator okręgowy. Podejrzewamy, że w Domu Pomocy Społecznej, gdzie leczeni są niepełnosprawni chłopcy i mężczyźni, dochodziło do aktów znęcania się nad pacjentami. Maltretowanie miało charakter zarówno fizyczny, jak i psychiczny i określiliśmy je jako popełnione ze "szczególnym okrucieństwem". Sprawa jest jednak na tak początkowym etapie, że nikomu nie postawiliśmy jeszcze zarzutów - mówił.  

Prokurator Trybus nie chciał jednak powiedzieć, ile osób zostało poszkodowanych. "Gazecie Krakowskiej" udało się ustalić, że siostry miały znęcać się przynajmniej nad pięcioma osobami z kilkudziesięciu mieszkających w ośrodku.

Mogę tylko za to przeprosić i zapewnić, że osoby, wobec których są jakieś podejrzenia, już w Białce nie pracują. Nie wiem, gdzie są obecnie. O to trzeba zapytać w prowincji zakonu - mówi "GK" siostra Grażyka Gacek, zakonnica kierująca DPS w Białce.

Jak się udało nieoficjalnie ustalić "GK", do maltretowania podopiecznych w zakonnym ośrodku mogło dochodzić już od dłuższego czasu. Sprawa wyszła na jaw, gdy pracę tam dostała osoba świecka. Widząc jaka jest sytuacja, powiadomiła organy ścigania i zwolniła się.

Gazeta Krakowska 

(az)