Właściciel białego Forda Escorta odnalazł swój samochód na… drzewie. Auto wisiało kilka metrów nad ziemią. Kierowca podejrzewa, że to zemsta mieszkańców za jego jazdę bez tłumika.

Zbigniew Filo z Lubczyny w Zachodniopomorskiem nie mógł uwierzyć, gdy zobaczył, co się stało z jego samochodem. Właściciel auta zostawił go wcześniej kilkaset metrów od domu, ponieważ zabrakło mu paliwa. Gdy na drugi dzień przyszedł w to miejsce z benzyną w kanistrze, auto było dokładnie w tym samym miejscu, gdzie zaparkował go dzień wcześniej, tylko… kilka metrów nad ziemią. Ford Escort wisiał na konarze drzewa przy polnej drodze. Pan Zbigniew nie wiedząc, jak zdjąć pojazd z drzewa... wrócił do domu.

W końcu, po kilku dniach rozmyślań, jak "sprowadzić" samochód na ziemię, zdecydował się wdrapać na drzewo. Odepchnięty nogą samochód runął na dół. Teraz leży na dachu, a jego właściciel zastanawia się, co zrobić z autem. Jeśli nie będzie nadawało się do jazdy - odda je na złom. Jeśli samochód uda się uruchomić - odetnie zniszczony dach i zrobi z niego kabriolet.

Mieszkańcy mieli dość kurzu i hałasu?

W Lubczynie, miejscowości turystycznej nad jeziorem Dąbie koło Goleniowa, mieszka blisko 600 osób. Drzewo, na którym zawisł samochód, rośnie przy polnej drodze na skraju wioski. Nikt nie słyszał i nie widział, w jaki sposób udało się unieść kilka metrów ponad ziemię ważącego blisko tonę forda. Nie byłoby to możliwe bez pomocy dźwigu.

Więcej o powodach "zawieszenia" auta na gałęzi wiadomo, ale nieoficjalnie... Mieszkańcy Lubczyny podejrzewają, że jest to wyrafinowana zemsta za to, w jaki sposób Zbigniew Filo jeździł samochodem po okolicznych drogach i ulicach w wiosce. Lubczynianie wielokrotnie narzekali na szarżującego białego forda, za którym unosiły się tumany kurzu. Dodatkowo jakiś czas temu w samochodzie urwał się tłumik i wszystkiemu towarzyszył niesamowity rumor.

Właściciel auta przekonuje, że co prawda lubi szybką jazdę i często rozwijał swoim samochodzie duże prędkości, ale zawsze z dala od domów. Dodaje, że wjeżdżając do wioski, zdejmował nogę z gazu. Pan Zbigniew podejrzewa, że samochód na drzewie zawiesiło kilku nieprzychylnych mu mieszkańców Lubczyny. Nie złożył jednak na policji zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa.

Mężczyzna przyznaje natomiast, że dalej będzie jeździł po okolicznych drogach. Nie wie tylko, czy założy tłumik.