Dwaj francuscy dziennikarze porwani w Iraku wciąż znajdują się w rękach terrorystów. Nie powiodła się próba doprowadzenia do ich uwolnienia podjęta wczoraj przez deputowanego rządzącej we Francji prawicowej partii UMP.

Didier Julia, znany z sympatii do obalonego reżimu Saddama Husajna i niekonwencjonalnych zachowań, był w Damaszku, gdzie - jak sam zapewniał - zabiegał o zwolnienie dziennikarzy. Od jego misji odżegnuje się jednak otoczenie prezydenta w Pałacu Elizejskim, Zgromadzenie Narodowe, a także resorty obrony i spraw zagranicznych.

Oficjalnie nikt jednak działań Julii nie potępił, licząc - jak podkreślają francuskie media - że zakończą się one sukcesem. Georges Malbrunot z dziennika "Le Figaro" i Christian Chesnot z radia RFI, a także ich syryjski kierowca, są w niewoli od 44 dni.