... tak komentują przebieg wyborów prezydenckich w USA brytyjscy obserwatorzy, którzy są zdania, że ani Al Gore, ani Bush-junior nie zdołali wzniecić entuzjazmu w sercach Amerykanów.

Dlatego teraz będziemy musieli poczekać na oficjalne wyniki wyborów - mówią wyspiarze. Ci, którzy interesuja się polityką, obserwują zamieszanie po drugiej stronie Atlantyku i chętnie o nim rozmawiają. Natomiast politycy, kierując się wrodzonym stoicyzmem, wstrzymują się od komentarzy. Którykolwiek z kandydatów znajdzie się w Białym Domu, świat - zdaniem brytyjskich mediów - nie stanie w miejscu tylko dlatego, że Amerykanie wybierają swego prezydenta, tym bardziej, że będą go wybierali jeszcze przez jakiś czas.

Posłuchaj relacji londyńskiego korespondenta radia RMF, Bogdana Frymorgena:

Francja

System wyborczy w Stanach Zjednoczonych jest przestarzały, twierdzi wiele francuskich mediów, znanych z anty-amerykańskiego nastawienia. Amerykańska ordynacja wyborcza nazywana jest przez wielu francuskich komentatorów telewizyjnych wręcz archaiczną, bo może się zdarzyć, żę kandydat, który zbierze najwięcej głosów w wyborach powszechnych nie zostanie prezydentem wystarczy bowiem , że przegra głosami elektorskimi Czy to jest naprawdę demokratyczne – słychać we Francji to pełne ironii pytanie retoryczne, natomiast socjalistyczny minister oświaty Jacques Lang ściska kciuki za Gore’a, bo Bush-junior jako zwolennik kary smierci jest jego zdaniem kryminalistą.

Posłuchaj paryskiego korespondenta radia RMF, Marka Gładysza:

Moskwa

Również rosyjscy politycy i politolodzy z napięciem obserwują dramatyczny finał amerykanskich wyborów, chociaż uważają, że bez wzgledu na to, kto zwycięży w tym pojedynku, stosunki amerykańsko-rosyjskie się nie zmienią - nowy prezydent USA najwyżej "przesunie akcenty".

Izrael

Chyba najbardziej zdecydowanego amerykańskiego przywództwa potrzeba teraz na Bliskim Wschodzie, gdzie od wielu tygodni trwają zacięte walki palestyńsko-izraelskie. Podobno wybory amerykańskie są głównym tematem, który zepchnął na dalszy plan nawet te starcia i zamieszki. Stany Zjednoczone są tradycyjnie głównym politycznym sojusznikiem Izraela, a administracja Clintona utożsamiana jest z procesem pokojowym na Bliskim Wschodzie. Izraelczycy wiedzą, czego się spodziewać w razie zwycięstwa Gore'a, jesli zaś chodzi o Busha sporo jest znaków zapytania, tym bardziej, że nie uchodzi on za znawcę zagadnień międzynarodowych. W mediach za Gore'm optują przede wszystkim zwolennicy rządu Baraka, za Bushem - konserwatywna opozycja. Politycy - naturalnie - zachowują dyplomatyczne milczenie, zwłaszcza dotyczy to tych, którzy w przyszłości będą chcieli ubiegać się o fotel premiera Izraela. Dodajmy, że języczkiem u wagi w amerkańskich wyborach mogą się okazać głosy Amerykanów, którzy oddali je drogą pocztową w Izraelu. Według dziennika "Jerusalem Post" - w Izraelu mieszka co najmniej 50 tysięcy osób z paszportami amerykańskimi. Szacunki amerykańskie mówią nawet o 100 tysiącach. Ogromna większość mieszkających w Izraelu obywateli USA popiera Demokratę Ala Gore'a i jego kandydata na wiceprezydenta, ortodoksyjnego Żyda, Josepha Liebermana.

Posłuchaj relacji korespondenta radia RMF z Tel Awiwu, Elego Barbura:

00:15