28-letni mężczyzna usłyszał zarzut wywołania fałszywego alarmu bombowego na lotnisku w Modlinie. Był uczestnikiem imprezy, z której - według śledczych - zadzwonił w niedzielę do portu lotniczego i poinformował o bombie. W sumie wczoraj policja zatrzymała 21 osób w tej sprawie. Dziś 20 zostało zwolnionych z aresztu.

28-letni mężczyzna usłyszał zarzut wywołania fałszywego alarmu bombowego na lotnisku w Modlinie. Był uczestnikiem imprezy, z której - według śledczych - zadzwonił w niedzielę do portu lotniczego i poinformował o bombie. W sumie wczoraj policja zatrzymała 21 osób w tej sprawie. Dziś 20 zostało zwolnionych z aresztu.
Pasażerowie w Porcie Lotniczym Warszawa-Modlin / Marcin Obara /PAP

28-latek nie przyznał się do zarzutu. Odmówił też składania wyjaśnień. Śledczy złożą do sądu wniosek o trzymiesięczny areszt dla niego.

Za fałszywy alarm bombowy grozi nawet do 8 lat więzienia. Niewykluczone, że mężczyzna poniesie także konsekwencje finansowe. Chodzi nie tylko o koszty samej akcji ewakuacyjnej, ale również o pokrycie strat, które poniosło lotnisko - co najmniej kilkanaście tysięcy złotych. Port był zamknięty przez 3 godziny, kilka lotów trzeba było przekierować. Władze portu lotniczego skierują przeciwko mężczyźnie pozew cywilny. Sprawca alarmu będzie też musiał pokryć koszty działań funkcjonariuszy policji, straży granicznej i saperów, którzy pracowali przy ewakuacji.

28-latek razem z innymi zatrzymanymi w wielkanocną niedzielę bawił się na imprezie w domu jednorodzinnym. Policja ustaliła, że właśnie stamtąd ktoś dzwonił z informacją o bombie.

Wczoraj zatrzymano wszystkich uczestników imprezy. Nikt nie chciał bowiem się przyznać do fałszywego alarmu ani wskazać sprawcy całego zamieszania. Śledczy zastanawiają się, czy nie wyciągnąć konsekwencji wobec tych osób - utrudniały bowiem pracę policjantom. Niektóre z nich były też agresywne.

(mpw)