W niedzielę w Hiszpanii minęła rocznica zerwania zawieszenia broni przez ETA. W ciągu minionego roku z rąk separatystów zginęło 21 osób.

Baskijscy separatyści z ETA nasilili kampanię wymuszeń. Żądają haraczu na rzecz swojej organizacji już nawet od drobnych sklepikarzy, właścicieli kiosków i barów. Dawniej do płacenia haraczu na rzecz ETA - Impuesto revolucionario - dawniej byli zmuszani tylko najbogatsi baskijscy przedsiębiorcy. Zwykle ETA przysyłała im listy, w których żądała konkretnej kwoty. Niezapłacenie mogło się równać zniszczeniu fabryki, porwaniu lub śmierci. Teraz podobne listy dostają szewcy, sklepikarze a nawet aktorzy. Kwoty w nich wymieniane często przewyższają ich możliwości. Równocześnie bary i sklepy Kraju Basków przemierzają młodzi handlujący koszulkami i breloczkami zrobionymi przez więźniów ETA. Cena breloczka z modeliny osiąga wartość 300 złotych. ETA jest teraz silniejsza i bezwzględniejsza niż przed zawieszeniem broni – przyznał przed kamerami minister spraw wewnętrznych. Rozejm posłużył separatystom do reorganizacji i przyjęcia w swe szeregi osób młodych i bez skrupułów.

Posłuchaj z Barcelony korespondencji Ewy Wysockiej RMF FM:

00:10