Mężczyzna, który wzywał pomoc z grobu na cmentarzu w Chorzowie, może stanąć przed sądem. Policja chce, by sprawą zajęła się prokuratura. Chodzi o fałszywe zawiadomienie o przestępstwie, którego nie było. Wniosek w tej sprawie został właśnie wysłany.

Kilka dni temu dyspozytor pogotowia odebrał telefon od mężczyzny, który prosił o pomoc. Dzwonił z... grobu. Mężczyzna szybko został wyciągnięty. Początkowo jego wersja była taka: nieznani sprawcy napadli go, pobili i okradli, a na koniec wrzucili do grobu, który zasunęli grobową płytą. Okazało się jednak, że było inaczej.

Nie wiemy, dlaczego opowiedział taką właśnie historię - mówi Justyna Dziedzic z policji w Chorzowie.

Tego dnia mężczyzna pił na cmentarzu alkohol z dwoma innymi osobami. Po spotkaniu odprowadził znajomych i wracał do domu przez cmentarz. Najprawdopodobniej wtedy wpadł do otwartego grobu, a potem nie mógł się z niego wydostać. Dlatego wezwał pomoc.

Badanie alkomatem wykazało u niego półtora promila alkoholu - mówi Justyna Dziedzic.

Nie było żadnych napastników, mężczyźnie nic nie zginęło i nie miał również żadnych obrażeń po rzekomym pobiciu. Dlatego sprawa o rozboju została umorzona, natomiast policja kieruje wniosek do prokuratury o wszczęcie innego postępowania. Chodzi o zawiadomienie nas o napadzie, którego w rzeczywistości jednak nie było - wyjaśnia Dziedzic.

Wniosek w tej sprawie został właśnie wysłany do prokuratora i to on zdecyduje teraz, czy będzie zajmował się sprawą.

(mpw)