Bliźnięta z Włocławka, które zmarły kilka godzin przed narodzeniem, były zdolne do życia poza łonem matki. Wskazują na to wstępne wyniki sekcji zwłok, do których dotarł nasz reporter Paweł Balinowski. "Najprawdopodobniej przyczyną śmierci dzieci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa" - powiedział prokurator rejonowy we Włocławku Piotr Stawicki.

Wyniki badań poznamy najwcześniej za kilka tygodni, a może i nawet miesięcy. Na razie pewne jest, że bliźnięta rozwijały się w łonie matki prawidłowo i nie miały żadnych fizycznych obrażeń. To znaczy, że po urodzeniu mogły żyć.

To, dlaczego zmarły, wyjaśni prowadzone śledztwo. W najbliższych dniach prokuratura chce przesłuchać pracowników szpitala. Najpierw trzeba jednak uzyskać zgodę sądu na zwolnienie ich z tajemnicy lekarskiej. Taki wniosek trafi do sądu najprawdopodobniej jutro. 

Jest śledztwo, wszczęto kontrole

Dziś postępowanie wyjaśniające w sprawie śmierci bliźniąt wszczął Rzecznik Praw Pacjenta Krystyna Kozłowska. Dotyczy ono ustalenia, "czy podmiot leczniczy udzielił świadczeń zdrowotnych odpowiadających aktualnej wiedzy medycznej z dołożeniem należytej staranności oraz poinformował pacjentkę o zakresie i rodzaju świadczeń związanych z porodem".

Śledztwo w tej sprawie wszczęła prokuratura we Włocławku. Na wniosek ministra zdrowia sprawę wyjaśniają także eksperci, m.in. z zakresu ginekologii. Kontrole prowadzą też konsultant krajowy ds. ginekologii i położnictwa, marszałek województwa, wojewoda, NFZ.

Ordynator oddziału - zawieszony

Przypomnijmy, że po śmierci bliźniąt zawieszony w czynnościach został ordynator oddziału położniczo-ginekologicznego w Szpitalu Specjalistycznym we Włocławku. Takiej decyzji domagał się w poniedziałek od zarządu i właściciela placówki minister zdrowia.

Do tragedii doszło w zeszłym tygodniu. Oczekująca na poród matka bliźniąt przebywała w lecznicy przez dwa tygodnie na przełomie grudnia i stycznia z powodu komplikacji ciąży. Opuściła szpital tydzień temu, ale zgodnie z zaleceniami zgłosiła się ponownie w czwartek, zaniepokojona gwałtownymi skokami ciśnienia. Ginekolog zalecił wtedy niezwłoczne przeprowadzenie zabiegu cesarskiego cięcia. Nie zrobiono tego, gdyż - jak usłyszał od personelu szpitala - osoba kompetentna do wykonania koniecznego badania ultrasonografem miała być na miejscu dopiero następnego dnia.

(mal)