Dwóch polskich żołnierzy zostało rannych w rano w Iraku. Patrol saperski zaatakowano prawdopodobnie przy użyciu zdalnie odpalonej miny. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

Polski patrol rozminowania został zaatakowany przez nieznanych sprawców o godz. 7.50, ok. 4 km od miejscowości Mahawil. W konwoju jechało 18 żołnierzy z 12. Dywizji Zmechanizowanej ze Szczecina.

Chorąży Tomasz Kloc, który jest ciężko ranny w nogę i ma przerwaną tętnicę oraz wylew, ale już jest w szpitalu w Bagdadzie i wszystko wskazuje na to, że jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Drobne rany odniósł starszy sierżant Bogusław Wąsik - powiedział RMF płk Zdzisław Gnatowski, rzecznik sztabu generalnego WP.

Dowódca wielonarodowej dywizji gen. Andrzej Tyszkiewicz powiedział, że ciężej rannego sapera przetransportował do szpitala amerykański śmigłowiec ewakuacji medycznej. Dodał, że drugi z rannych został opatrzony na miejscu i przewieziony do jednej z baz. Rodziny poszkodowanych zostały poinformowane o wypadku.

Według Tyszkiewicza, patrol był dobrze przygotowany i prowadzony zgodnie z procedurami. Konwój jechał środkiem jezdni, bo napastnicy zwykle umieszczają ładunki wybuchowe w rowach i na poboczu drogi. Samochód ciężarowy, którym jechali polscy żołnierze, ma uszkodzone jedno koło, zbiornik paliwa i układ chłodzenia.

W ciągu ostatnich miesięcy doszło do kilku podobnych ataków. Do najbardziej tragicznego doszło 6 listopada - zginął wtedy major Hieronim Kupczyk z 12. Brygady Zmechanizowanej ze Szczecina.

20 listopada ładunek wybuchowy eksplodował obok samochodu jadącego w polskim konwoju wojskowym z Bagdadu do Babilonu. W samochodzie wyleciały szyby, ale nikomu nic się nie stało. W październiku polskie konwoje kilkakrotnie były ostrzeliwane z granatników i broni palnej. Nikomu nic się wtedy nie stało.

16:30