Rząd nie zamierza robić nic przed poniedziałkowym ultimatum Komisji Europejskiej w sprawie kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego. "Jesteśmy w dialogu z Komisją. Zależy nam na wypracowaniu rozwiązań, które będą satysfakcjonujące dla opozycji i Komisji" - twierdzi rzecznik rządu Rafał Bochenek. Według niego, poniedziałkowy termin jest "nierealny i nieosiągalny".

Zdaniem rzecznika rządu, po pierwsze nie ma żadnych szans, żeby jakiekolwiek zmiany zostały przeprowadzone przez Sejm w takim tempie. Po drugie - jak podkreśla, - nie ma woli współpracy ze strony opozycji. Wyjątkiem są jedynie ludowcy.

PSL ma dobrą wolę, żeby z nami rozmawiać i wypracować kompromis. Zobaczymy jak się do tego ustosunkują politycy PO i Nowoczesnej - twierdzi Rafał Bochenek.

We wtorek lider PSL Władysław Kosiniak - Kamysz jako jedyny przedstawiciel opozycji przyszedł na spotkanie do marszałka sejmu ws. Trybunału Konstytucyjnego. Wczorajsze rozmowy - które miały odbyć się z inicjatywy opozycji - zostały przełożone na przyszły wtorek.

Poniedziałek jest datą umowną, to nie jest żadne ultimatum - komentuje w rozmowie z RMF FM informacje z Brukseli prezydencki minister Andrzej Dera. Komisja Europejska dała Polsce czas właśnie do poniedziałku na podjęcie działań, które doprowadzą do rozwiązania sporu wokół TK. W innym wypadku grozi uruchomieniem drugiego etapu procedury kontroli praworządności w naszym kraju.

Andrzej Dera podkreśla, że prezydent zareaguje dopiero wtedy, kiedy zawiodą wszystkie próby rozwiązania sporu przez Sejm. Jest jeszcze margines, żeby parlament mógł samodzielnie te rzeczy podejmować. W sytuacji braku perspektyw rozwiązania kryzysu, będzie pole do działania dla pana prezydenta - tłumaczy.

(ug)