Około 5,6 mln zł odszkodowania dostanie od Skarbu Państwa rodzina Czetwertyńskich za nieistniejący już pałacyk. Budynek stał na odebranym im w okresie stalinowskim gruncie w stolicy, gdzie dziś znajduje się ambasada Stanów Zjednoczonych. Warszawski sąd uwzględnił zasadniczą część pozwu Alberta i Michała Światopełk-Czetwertyńskich wobec wojewody mazowieckiego w tej sprawie.

Z wyroku zadowolony był pełnomocnik powodów, radca prawny Krzysztof Wiktor, choć zastrzegł, że nie ma on znaczenia dla amerykańskiego rządu. A Czetwertyńscy w oddzielnym trybie administracyjnym dochodzą od urzędu miasta swych praw do samego gruntu.

Właścicielką gruntu i znajdującego się na nim XIX-wiecznego pałacyku w Al. Ujazdowskich była księżna Róża z Radziwiłłów Światopełk-Czetwertyńska. Przed wojną mieszkała tam z rodziną. W 1956 roku rządy PRL i Stanów Zjednoczonych podpisały układ, na mocy którego rząd amerykański otrzymał grunt i pałacyk w czasowe użytkowanie na 80 lat, z możliwością przedłużenia. Rząd PRL uwolnił amerykańską administrację od roszczeń wobec tej nieruchomości. USA wynegocjowały też prawo do zburzenia pałacyku. Władze PRL zmusiły architekta stolicy do zmiany klasyfikacji pałacyku na obiekt niezabytkowy i wydania zgody na jego rozbiórkę. Pałacyk wyburzono w 1963 roku. W jego miejscu stanął budynek dzisiejszej ambasady USA.

Albert Czetwertyński oskarżył rząd amerykański o udział w spisku, który miał doprowadzić do aresztowania jego ojca, by tym łatwiejsze stało się przejęcie rezydencji. Według niego, potwierdzają to dokumenty z IPN. Stanisława Czetwertyńskiego aresztowano w 1954 roku pod fałszywym zarzutem szpiegostwa i skazano na siedem lat więzienia. Po wyjściu na wolność wyemigrował z synem do Kanady. Albert Czetwertyński wrócił do kraju po 1989 roku.

Siedemnaście lat później sąd w Nowym Jorku przyjął jego pozew przeciw rządowi USA o 25 milionów dolarów odszkodowania za zabór rezydencji. Waszyngton tłumaczył, że posesję zakupiono legalnie od państwa polskiego. Ostatecznie amerykański sąd nie uwzględnił tego powództwa. Rząd amerykański jest złodziejem. Wykorzystał koniunkturę komunistyczną po to, żeby nabyć naszą własność - mówił w 2006 roku Albert Czetwertyński podczas manifestacji rodziny przed ambasadą USA.

Rok wcześniej złożył natomiast pozew do warszawskiego sądu z żądaniem 5,7 mln zł odszkodowania za zniszczone budynki. We wtorek sąd uznał, że odpowiedzialność Skarbu Państwa jest niewątpliwa, bo działania organów komunistycznego państwa w całej sprawie były od początku wadliwe. Sędzia Andrzej Kuryłek odrzucił twierdzenia pozwanych, że roszczenia pozwu już się przedawniły, bo PRL nie była państwem prawa, a rodzina nie mogła wtedy dochodzić swych roszczeń przed sądami. Według sądu, umowa PRL-USA mogła być nieważna, jeśli rozporządzała mieniem, którego właścicielem Skarb Państwa nie był. Dochodzimy do ciekawych konkluzji co do aktualnego właściciela - dodał sędzia.

Odnosząc się do tezy o "spisku" w celu przejęcia gruntu pod ambasadę, sędzia powiedział, że być może bieg wydarzeń nie był przypadkowy, co wynika z akt IPN. O tym, że mógł to być spisek, otwarcie mówi Krzysztof Wiktor, który podkreśla, że zaraz po aresztowaniu Stanisława Czetwertyńskiego negocjacje PRL-USA co do ambasady ruszyły z miejsca.

Czetwertyńscy to ród książęcy, wywodzący się z rządzącej średniowieczną Rusią dynastii Rurykowiczów. Są jedną z najstarszych rodzin polskiej arystokracji.