Sejmowa komisja ds. Orlenu będzie dziś czekać na Aleksandra Kwaśniewskiego. Jednak już tydzień temu prezydent zapowiedział, że nie stawi się przed żadną komisją. Poza tym dziś jedzie z wizytą do Izraela.

Formalnie Aleksander Kwaśniewski ma jeszcze przed sobą ponad 9 miesięcy sprawowania urzędu. Formalnie i konstytucyjnie, bo coraz częściej pojawiają się głosy, by odsunąć go od pełnienia urzędu.

Groźnie brzmiące słowo impeachment w towarzystwie nazwiska Kwaśniewski pojawiło się w polskiej polityce niemal rok temu, gdy Sejm uznał, że prezydent złamał prawo przy okazji afery Rywina. Politycy prawicy na początku dość niemrawo zaczęli grozić prezydentowi Trybunałem Stanu. Jednak „przyśpieszenia” dodała im sprawa Orlenu – w październiku zastanawiano się już nie czy, ale kiedy wszcząć odpowiednie procedury. I tak jest do dziś.

Ale operacja impeachmentu jest długa i skomplikowana, a do tego wymaga ogromnej liczby parlamentarnych głosów. Aby zawiesić prezydenta w obowiązkach, trzeba najpierw złożyć wniosek o postawieniem go przed Trybunałem, potem poczekać aż zajmie się nim komisja odpowiedzialności konstytucyjnej i wreszcie przekonać do tego 374 posłów i senatorów.

W tym Sejmie jest to niemożliwe, ale także w przyszłym mało prawdopodobne.

Dodajmy, że dziś sejmowi śledczy mają przesłuchać Emila Wąsacza, ministra Skarbu Państwa w rządzie Jerzego Buzka. Wąsacz otrzymał wezwanie, dlatego, że - jako minister skarbu - miał na posiedzeniu zarządu Nafty Polskiej w Londynie ustalić cenę akcji PKN Orlen i wielkość puli akcji dla inwestorów krajowych i zagranicznych.