Od północy policjanci będą mogli konfiskować auta kierowców, którzy wsiądą za kółko pod wpływem alkoholu. Nowe regulacje wchodzą w życie, mimo że nie ma rozporządzenia wykonawczego do tych przepisów.

Od północy policjanci - zgodnie z przepisami - będą mogli zabezpieczyć na swoim parkingu samochód pijanego sprawcy wypadku drogowego albo kierowcy, którego poziom alkoholu w organizmie wynosi co najmniej półtora promila. W tym przypadku brak rozporządzenia wykonawczego nie oznacza praktycznie nic.

Natomiast problemy powstają w momencie orzekania przez sąd o przepadku pojazdu. Może się okazać, że bez przepisów wykonawczych sądy nie będą wydawać takich decyzji i samochód z policyjnego depozytu będzie wracał do właściciela.

Policjantów nie zraża jednak brak rozporządzenia, które miało powstać wraz nowelizacją Kodeksu karnego. Będziemy egzekwować nowe prawo, jesteśmy na to przygotowani, wiemy, jak postępować przy zabezpieczaniu rzeczy ruchomych - usłyszał dziennikarz RMF FM od funkcjonariuszy.

Konfiskata samochodu - kogo dotyczą przepisy

Konfiskata będzie dotyczyć nie tylko kierowcy z ponad 1,5 promilami alkoholu. Również pijany kierowca ze stężeniem alkoholu powyżej 0,5 promila, którzy spowodował wypadek, musi się liczyć z utratą auta. To samo czeka trzeźwego kierowcę, jeśli spowodował wypadek i uciekł z miejsca zdarzenia. Taką możliwość daje nowelizacja Kodeksu karnego. 

Policja będzie miała prawo skonfiskować samochód na 7 dni. O tym, co dalej stanie się z pojazdem, zdecyduje sąd. 

W przypadku, kiedy auto nie jest własnością kierującego, sąd zdecyduje o przepadku jego równowartości. 

Co, jeśli samochód prowadzony przez pijanego kierowcę jest służbowy? Wtedy sąd nakłada nawiązkę na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. 

Tyle mówią przepisy Kodeksu. Problem w tym, że nie ma do nich przepisów wykonawczych. 

Jeżeli od przepisu wykonawczego zależy możliwość działania w tej sprawie, to w sposób oczywisty ten przepis musi się pojawić - mówił kilka dni temu wiceszef MSWiA Czesław Mroczek.