Przez kilkanaście lat władze polskiego Kościoła udawały, że problem księży donoszących SB nie istniał. Ale i teraz po informacjach dotyczących ks. Czajkowskiego i Malińskiego, przed publikacją listy ks. Isakowicza-Zaleskiego brak reakcji Kościoła. Czyżby cisza przed burzą?

Kościół unikał tematu agentów w Kościele, wybierając najgorszą z dróg - zamiatania spraw pod dywan. Być może stało się tak, bo - jak przypomina Jan Żaryn z IPN-u - gdy komuniści oddawali władzę, składali zapewnienia biskupom, że akta dotyczące Kościoła spalono. Takie deklaracje padły chociażby z ust generała Czesława Kiszczaka. W związku z tym Kościół uważał, że tematu nie ma. Jest jednak inaczej. Na światło dzienne wychodzą kolejne sprawy. Jutro informacje o 28 księżach współpracujących z SB ujawni ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. A to dopiero początek – zaznacza duchowny.

Ta lista 28 osób się nie zamyka; ona będzie poszerzana, jak przypuszczam co najmniej dwukrotnie – mówi w rozmowie z RMF FM ks. Zaleski. Jest jeszcze wiele dokumentów, gdzie podawane są pseudonimy i do tej pory nie wiadomo o kogo chodzi - wyjaśnia.

To dopiero początek drogi do autolustracji w Kościele – podkreśla ksiądz. Rozmawiałem z księżmi-kolegami, którzy żyli w tamtych czasach, opinia jest prawie jednoznaczna - raz na zawsze trzeba z tym skończyć.

O tym, że kolejne nazwiska donosicieli będą wypływać, jest przekonany Jan Żaryn z Instytutu Pamięci Narodowej. Wszak coraz więcej osób pokrzywdzonych otrzymuje swoje teczki i poznaje nazwiska agentów nieobjętych lustracją. (A przecież księża lustracji ustawowej nie podlegają).

Nie wiem, ile wniosków badawczych dotyczących Kościoła, inwigilacji w Kościele, agentury w Kościele zostało złożonych - zauważa Jan Żaryn. Wg niego nie ma jednak wątpliwości, że czeka nas fala ujawniania agentury. Czeka nas burza w tej kwestii, podobnie jak i w innych sprawach dotyczących inwigilacji dziennikarzy czy świata nauki.

Tym bardziej - jak zaznacza - że nawet masowe niszczenie akt u schyłku PRL-u, zwłaszcza tych dotyczących Kościoła, nie pozbawia historyków możliwości dotarcia do nazwisk dawnych tajnych współpracowników.

Ale agenci w sutannach to nie koniec problemów polskiego Kościoła. Jak bowiem dodaje ks. Isakowicz-Zaleski, kolejna kwestia to przypadku szantaż, jakiego w stosunku do dawnych księży agentów dopuszczali się po 1989 roku dawni esbecy. To jest trop, który może wyjaśnić wiele afer finansowych w Kościele.

Mówiąc o lustracji księży i tajnych współpracownikach SB w sutannach, najczęściej wymienia się środowiska krakowskie. Ale weźmy pod uwagę chociażby Wielkopolskę - to dwie duże archidiecezje i miejsce dwóch pielgrzymek Jana Pawła II. SB musiała tam mieć sieć agentów. Pojawia się więc pytanie o dowody. Przecież nie wszystkie teczki zniszczono. Okazuje się jednak, że w poznańskim IPN-ie nie ma chętnych do badania tych dokumentów. Posłuchaj relacji reportera RMF Łukasza Wysockiego: