Były zomowiec zeznaje w dobiegającym końca procesie w sprawie pacyfikacji kopalni "Wujek". Mężczyzna, który kilka miesięcy temu sam zgłosił się do prokuratury twierdzi, że ma istotne informacje. W obawie o swoje bezpieczeństwo chciał zeznawać jako świadek incognito - ostatecznie jest przesłuchiwany w normalnym trybie.

Były zomowiec w pacyfikacji "Wujka" osobiście nie brał udziału, ponieważ służbę zaczął dopiero kilka miesięcy później. Samą pacyfikację jedynie zna z opowieści. Słyszał, że padły strzały, ale nie podaje żadnych nazwisk. Mówi, że je zapomniał. Nie rozpoznaje też żadnego z oskarżonych.

Zomowiec, pytany o fakty, nie używa pewników, ale przede wszystkim określeń typu: „jeśli dobrze pamiętam”, „jak słyszałem”, czy „jak sobie przypominam”. Zanim zaczął zeznawać, powiedział przed sądem, że nie ufa prokuratorowi, który miał opowiedzieć o nim dziennikarzom.

Mężczyzna jest ostatnim świadkiem w sprawie dotyczącej pacyfikacji kopalni "Wujek". Zamieszanie związane z jego przesłuchaniem wydłużyło zakończenie procesu o kilka miesięcy.

To już trzeci proces w sprawie "Wujka". W dwóch poprzednich - sąd uniewinnił część oskarżonych, a wobec pozostałych umorzył postępowanie. Kilkunastu funkcjonariuszy plutonu specjalnego ZOMO odpowiada za strzelanie do górników na początku stanu wojennego.