Dwukrotnie wzrosła liczba wakatów w policji od początku kryzysu w 2008 roku i wynosi dziś prawie 6 tysięcy. Tylko od początku tego roku liczba nieobsadzonych stanowisk zwiększyła się o blisko tysiąc. Niedobry doprowadziły do zmian w grafiku pracy policjantów. To się funkcjonariuszom nie podoba i nie wykluczają strajku włoskiego.

Najwięcej, bo ponad 750 wakatów jest w śląskiej komendzie. Po mniej więcej 600 - w stołecznej i wielkopolskiej. Na koniec półrocza w policji zatrudnionych było 96 290 policjantów, choć powinno być 102 tysiące.

Okazuje się, że Komenda Główna i resort spraw wewnętrznych nie planują zmniejszać tego niedoboru - w tym roku do służby trafi z grubsza tyle samo funkcjonariuszy, ile zamierza z niej odejść. 

W utrzymywaniu tego poziomu nieobsadzonych stanowisk chodzi głównie o pieniądze. Budżet na policję konstruowany jest na z góry zakładaną liczbę funkcjonariuszy. Jeśli jest ich mniej - komendanci mogą wykorzystywać pieniądze z wakatów na inne cele. Tu widać prostą zależność - im gorsza sytuacja finansowa policji, tym wakatów więcej. W tym roku policja ma do dyspozycji prawie 300 milionów złotych z nieosadzonych stanowisk. Komenda główna zdecydowała, że około 30 milionów trafi do kieszeni funkcjonariuszy. Reszta jest na uzupełnianie budżetów na funkcjonowanie komend.

Tak wysoka liczba wakatów w policji pogarsza bezpieczeństwo Polaków - alarmują policyjni związkowcy. Co oczywiste - jak mówi jeden z liderów związkowych Antoni Duda - gdy brakuje policjantów - mniej ich jest chociażby na ulicach. Choć komenda główna twierdzi, że i tak małą liczbą funkcjonariuszy poradzi sobie w zapewnieniu porządku, są jednak tego koszty. Logicznym jest, że tę samą pracę musi wykonać mniej ludzi. Największe problemy są w dużych miastach w czasie wakacyjnych urlopów - ocenia Duda. Według niego to patologia - policjanci muszą pełnić dodatkową służbę - niejednokrotnie z bardzo małą przerwą na odpoczynek.

Z kolei Komenda Główna zaprzecza, że bezpieczeństwo jest zagrożone. Twierdzi, że tak małą liczbą funkcjonariuszy poradzi sobie w zapewnieniu porządku. Jak widać, przede wszystkim kosztem samych policjantów.

Właśnie te niedobory kadrowe - jak twierdzi związkowiec - zmusiły niektórych komendantów wojewódzkich do wprowadzenia nowych grafików służby. Wielu policjantów ich nie akceptuje, bo nowe grafiki przewidują ośmiogodzinny czas pracy, po którym następuje osiem godzin odpoczynku. Zdarza się często, że funkcjonariusze pracują do szóstej rano, a następnie od czternastej. Wtedy czasu na odpoczynek - szczególnie dla tych którzy dojeżdżają do pracy, jest wyjątkowo mało - mówi Antoni Duda.

Po zakończeniu służby kilkanaście minut zajmuje rozliczenie się ze sprzętu. Jeśli ktoś dojeżdża ponad godzinę musi trafić na odpowiedni pociąg. Z ośmiu godzin odpoczynku robią się niekiedy dwie, bo do pracy trzeba jeszcze dojechać - mówi związkowiec.

Dlatego część policjantów zamierza podjąć protest przeciwko nowym regulacjom czasu ich służby. Nie wykluczają, że przyjmie formę strajku włoskiego.