Pułkownik Krzysztof Olszowiec, zawieszony szef ochrony prezydenta, nie wróci do Lecha Kaczyńskiego - dowiedział reporter RMF FM. Olszowiec został zawieszony po incydencie w Gruzji, gdy koło prezydenckiej kolumny padły strzały, a oficerowie BOR-u byli 300 metrów od głowy państwa. Sprzeciw urzędników Lecha Kaczyńskiego powoduje również ograniczenie liczby prezydenckich rezydencji, ochranianych przez BOR.

Szef prezydenckiej ochrony Krzysztof Olszowiec znalazł się na celowniku rządu po tym, jak dopuścił do niebezpiecznej eskapady prezydenta w Gruzji. Oficjalny raport BOR-u nie jest jeszcze gotowy, ale los płk Olszowca jest już przesądzony: Popełniono błędy w Gruzji i za błędy trzeba płacić - mówił nadzorujący BOR wiceszef MSWiA Adam Rapacki.

W obronie Olszowca stanął prezydent. Groził, że zrezygnuje z ochrony BOR, jeśli pułkownik zostanie usunięty. Kaczyński miał upierać się, że Olszowiec zgodził się na zmianę planów i wyjazd w niesprawdzony teren na wyraźne polecenie głowy państwa. Pojawić miał się także argument, że Olszowiec nie wiedział, iż kolumna odwiedzi posterunek. Szef ochrony próbował z samochodu kontaktować się z prezydentem, aby odwieść go od zamiaru, ale ten, zajęty rozmową z Micheilem Saakaszwilim, nie odbierał komórki. Efekt był taki, że Kaczyński niechroniony spacerował przed szlabanem, kiedy padły strzały.

Jak dowiedział się reporter RMF FM, jeśli prezydent będzie chciał, Olszowiec będzie mógł wrócić do Pałacu Prezydenckiego, ale już nie jako szef jego ochrony. Nowego prezydent będzie mógł wybrać z kilku przedstawionych kandydatur.

W sporze wokół Biura Ochrony Rządu pojawiło się nowe pole konfliktu. Od 1 stycznia funkcjonariusze BOR nie będą już ochraniać wszystkich obiektów, należących do głowy państwa. Pod czujnym okiem Biura pozostaną nadal Pałac Prezydencki, rezydencja w Juracie i sam prezydent. BOR nie będzie już jednak ochraniał dwóch ośrodków wypoczynkowych w Wiśle i Klarysewie, w których prezydent prawie nie bywa, oraz prezydenckiego archiwum. Kancelaria głowy państwa będzie więc zmuszona wynająć prywatną firmę ochroniarską, co budzi jej sprzeciw, tym bardziej że jej budżet został okrojony. To koszt rzędu trzech milionów złotych - mówi główna księgowa Pałacu Prezydenckiego:

Wiceszef MSWiA Adam Rapacki przekonuje jednak, że szkoda wykwalifikowanych funckjonariuszy do ochrony ośrodków, w których prezydent prawie nie bywa. Nie są od podnoszenia szlabanów - mówi:

Rapacki dodaje, że BOR przestanie ochraniać także wiele rządowych obiektów i niektóre ambasady w miejscah, gdzie nie wymagają tego względy bezpieczeństwa.