W Jerozolimie na nadzwyczajnym posiedzeniu zbiera się izraelski rząd, aby podjąć decyzję, jak zareagować na wczorajszy zamach, w którym zginęło 17 Izraelczyków, a ponad 100 zostało rannych. Wszystko wskazuje jednak na to, że Izrael, na prośbę USA, powstrzyma się od szerokiej akcji wojskowej przeciwko Hamasowi.

Izrael nie chce – przynajmniej na obecnym etapie – uderzyć frontalnie na Hamas w Strefie Gazy, gdyż takie działanie ostatecznie pogrążyłoby premiera Abu Mazena, który ma uczestniczyć w realizacji ”mapy drogowej”. To z kolei byłoby sprzeczne z interesami USA, które chcą wznowienia procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie.

W tej sytuacji Ariel Szaron zapowiedział, że będą kontynuowane zamachy na przywódców Hamasu, którzy chcą storpedować wysiłki związane z realizacją „mapy drogowej”. Jednoczenie Izraelczycy mają nadzieję, że Amerykanie zmuszą Abu Mazena do poskromienia Hamasu, zaś UE i ONZ postarają się, by Arafat nie przeszkadzał.

Dodajmy, że izraelski minister do spraw bezpieczeństwa wewnętrznego ostrzegł, iż żaden z przywódców Hamasu nie jest bezpieczny. To odpowiedź ministra na pytanie dziennikarza, czy Izrael rozważa zaatakowanie szejka Ahmada Yassina - założyciela i duchowego przywódcy Hamasu. Armia Izraela otrzymała rozkaz całkowitego zniszczenia tego ruchu.

Na reakcję Hamasu nie trzeba było długo czekać. Jeden z jej przywódców Ismail Haniya stwierdził, że rozkaz ten oznacza polityczną porażkę Ariela Szarona.

11:50