Szpital w Świętochłowicach od dawna targany jest wewnętrznym konfliktem. Placówka już nie przyjmuje nikogo na oddział chirurgii, ograniczono też przyjęcia na oddziale położniczym. Do pracy nie przychodzi dwudziestu lekarzy, którzy domagają się odwołania dyrektora.

Prezydent miasta zaproponował, aby konflikt próbował załagodzić negocjator. Taką osobę mieliby wyznaczyć zarówno toczący ze sobą spór lekarze i dyrektor, jak i inni pracownicy szpitala. Prezydent czeka teraz na propozycję. Mógłby jeszcze odwołać dyrektora, jak chcą medycy, ale w jego miejsce trzeba by powołać kogoś innego. We wrześniu ogłoszono na to stanowisko nawet konkurs, jednak nikt się nie zgłosił. Pacjenci, którzy obserwują całe zamieszanie mówią, że są już zdezorientowani i coraz bardziej przestraszeni. Każdy się boi, nie ma tu żadnych poradni. Liczymy, że szpital zostanie - mówią reporterowi RMF FM:

Pod koniec miesiąca sprawą szpitala mogłaby się zająć tutejsza rada miasta. Nie wiadomo jednak, czy do sesji w ogóle dojdzie, bo część radnych choruje.

Do kulminacji wielomiesięcznego konfliktu w świętochłowickim szpitalu doszło, kiedy dyrektor zwolnił ordynatorów oddziału ginekologiczno-położniczego i chirurgicznego. Kiedy ordynator ginekologii pakował swoje rzeczy, pacjentka po cesarskim cięciu dostała zagrażającego życiu krwotoku. Według relacji lekarzy, wicedyrektor ds. lecznictwa Krystyna Szyrocka-Szwed miała dwukrotnie zabronić ordynatorowi przeprowadzenia operacji. On jednak zoperował pacjentkę, jej życiu obecnie nic nie zagraża.