Pomorscy radni zgodzili się na odłowienie zwierząt, które zagrażają bezpieczeństwu lotów na lotniku w Gdyni-Kosakowie. Myśliwi będą mieli sporo pracy, bo złapać trzeba między innymi 40 dzików, 25 saren, a także po 10 sztuk lisów i zajęcy.

Teren wojskowego lotniska w Gdyni-Kosakowie, a także powstającego tam portu cywilnego to w sumie 700 hektarów powierzchni. Wniosek o redukcję liczby zwierząt na tym obszarze złożyło dowództwo bazy lotnictwa. Pracownicy wieży kontroli lotów gołym okiem widzą, że zwierzyny jest za dużo, a co za tym idzie jest obawa o bezpieczeństwo lotów. Dziki czy sarny przebywają bowiem w bezpośredniej okolicy pasa startowego.

Szczególne zagrożenie ta zwierzyna stwarza w momencie startów i lądowań. Statek powietrzny - śmigłowiec bądź samolot - może wypłoszyć taką zwierzyną i zamiast ona uciec od pasa, może wtargnąć na pas - prosto w statek powietrzny, co może doprowadzić do wypadku. Najbardziej dziki i sarny zagrażają, bo są bardziej masywnymi zwierzętami. I to jest powód, dla którego złożyliśmy taki wniosek, bo musimy systematycznie dbać o to, żeby ilość tej zwierzyny nie była zbyt duża i nie zagrażała o bezpieczeństwu operacji lotniczych - tłumaczy komandor podporucznik Czesław Cichy, rzecznik prasowy dowódcy Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej.

Radni zgodzili się jedynie na odłowienie, nie na odstrzał

Ostatnio zwierzęta na lotnisku dokładnie policzono. Choć przepisy zezwalają na ich odstrzał - i zakładał to także projekt uchwały - pomorscy radni zgodzili się jedynie na odłowienie zwierzyny. Koła łowieckie będą miały więc sporo pracy, bo złapać trzeba 40 dzików, 25 saren, po 10 sztuk lisów i zajęcy oraz po kilka danieli, borsuków i jenotów. Wojskowi przyznają, że poprzednia redukcja sprzed ponad 2 lat była mało skuteczna.

Choć teren lotniska jest ogrodzony, to płot nie jest przeszkodą dla zwierząt. Najpierw lis się podkopie, zanim gdzieś tam dzik podważy tę siatkę, a dziki niestety są na tyle silne, że potrafią ją podnieść do góry. A za dzikiem to już się przedostanie kolejny dzik, sarna, i wejdzie każde zwierzę. I pomimo że my systematycznie sprawdzamy ten płot, łatamy te dziury, zakopujemy, to zwierzęta sobie z tym radzą. Nie da rady się wyzbyć tego problemu na stałe - mówi Cichy. Dlatego redukcję za kilka lat zapewne będzie trzeba powtórzyć.

(bs)