Autor: Marzena Bruś

Skarpetki leżały pod łóżkiem, należały do chłopca o imieniu Tomek. Tęskniły. Dobrze, że były we dwie, było im trochę raźniej. Zgubiły się, ale kiedy, jak i gdzie, tego zupełnie nie pamiętały. Postanowiły odszukać Tomka. Wyczołgały się spod łóżka, rozejrzały i westchnęły:

- Gdzie my jesteśmy? Gdzie jest Tomek?

Ponieważ nikt nigdy nie patrzy pod nogi, skarpetki niezauważone wędrowały swoim skarpetkowym krokiem, przemierzając korytarze i kolorowe sale, w których pełno było dzieci - jednak Tomka tam nie było. Po drodze spotkały inne skarpetki, jednak każda z nich była już na nogach swoich właścicieli i wyglądając spod nogawek spodni wykrzykiwały:

- A wy tu co?? Uciekinierzy?? Zaraz zrobią z wami porządek! Lepiej wskakujcie na nogi!

I stało się. Ktoś je nagle podniósł i wsunął na stopy…Było im jednak bardzo luźno i miały pewne obawy, czy uda im się wytrzymać chociaż kawałek drogi i nie spaść. Nie musiały się długo zastanawiać - nogi zaczęły biec i w tym samym momencie skarpety się pogubiły. Jedna znalazła się na początku korytarza, a druga na końcu. No i to był problem.

Próbowały przeczołgać się, jednak za każdym razem ktoś je kopał i lądowały w zupełnie różnych i odległych od siebie miejscach. Nagle pojawiło się jakieś dziwne urządzenie i wessało jedną z nich. Druga, pełna przerażenia poczołgała się w kierunku potwora, wtedy właśnie zauważyła Tomka. Leżał na łóżku w wielkiej sali i patrzył w sufit.

Skarpetka wśliznęła się do pokoju, potem z całych sił podskoczyła i już była na łóżku. Tomek spojrzał na nią, ucieszył się bardzo, ale nie krył zaskoczenia.

- Ale jak ty tu skarpetko? Ty chodzisz? sama?

-Oczywiście Tomku, jakbym inaczej Cie odnalazła, okropnie się bałam, ja i ta druga skarpetka i udałoby się nam gdyby nie to wielkie coś - pożarło drugą skarpetkę!

Zaczęła szlochać tak głośno, aż do sali wbiegło kilku dużych ludzi pytając czy u Tomka wszystko w porządku. Chłopiec przytaknął, bo oczywiście nie mógł zdradzić, że pod jego kołdrą ukrywa się gadająca skarpeta. Kiedy zostali sami, ta zaczęła się żalić:

- To coś ją pożarło! Wielkie z trąbą, coś!

Tomek uśmiechnął się i domyślił, kim, albo czym jest potwór.

- To pewnie odkurzacz! Zaraz coś na to poradzimy!

Magicznym przyciskiem zrobił tak, ze do sali weszła pani i zapytała czy coś mu potrzeba. Ku jej zaskoczeniu chłopiec zażądał odkurzacza. Ponieważ w tym miejscu nikt dzieciom nie odmawia, za chwile w sali pojawił się odkurzacz. Chłopiec z całych sił próbował go otworzyć, a z jego wnętrza wydobywał się szloch drugiej skarpetki. Teraz płakały już obie: pierwsza, że siedzi zamknięta w środku odkurzacza, a druga, że ta pierwsza jest uwieziona. Tomek pomimo ogromnych chęci i wszystkich sił, jakie włożył w uratowanie skarpetki był bezradny, do tego zadania potrzebny był śrubokręt.

- Mamy problem, ale zaraz postaram się go rozwiązać.

Chwycił za magiczny przycisk i w drzwiach ponownie pojawiła się Pani.

- Czy mogłaby Pani poprosić żeby przyszedł tu pan doktor?

- Dobrze, ale czy coś się stało?? Coś Ci dolega??

- Nie, nie, wszystko dobrze, mam do pana doktora sprawę - odrzekł Tomek.

Skarpetka zaciekawiona zapytała:

- Tomku, a kto to jest ten pan doktor?

- Skarpetko, jesteśmy w szpitalu, pan doktor jest osobą, która leczy chore dzieci, a wiec skoro leczy dzieci to może pomoże nam uratować skarpetkę, jak myślisz???

- Wiesz Tomku dorośli mogą dużo więcej niż wy dzieci a co dopiero niż my, skarpetki…

Do sali wszedł pan doktor:

- Witaj Tomku, jak się czujesz? Czy cos się stało? - zapytał zmartwionym głosem

- Nic, nic panie doktorze, wszystko w najlepszym porządku, tylko….- Tomek spojrzał na skarpetkę, potem na odkurzacz i znowu na skarpetkę….- no nie wiem jak to powiedzieć…Tylko proszę się nie śmiać panie doktorze…- i Tomek opowiedział całą historie. Pan doktor spojrzał na skarpetkę - całkiem dla niego zwyczajną chłopięcą skarpetką we wzorki…

- Dobrze Tomku, o ile ciężko uwierzyć mi w gadające skarpety, o tyle dla Ciebie jestem wstanie zrobić wszystko, czego sobie tylko zażyczysz!

Pan doktor wyszedł i za chwilkę wrócił z śrubokrętem w dłoni. Rozkręcił odkurzacz i… stała się rzecz niesamowita. Uwieziona skarpetka myśląc, że to Tomek ją uratował, rzuciła się na swojego wybawcę, przykleiła mocno do nosa i wykrzyknęła;

- Dziękuje Tomku! Dziękuje! Jesteś moim bohaterem!

Pan doktor siedział nieruchomo, a oczy miał wielkie jak talerze. A kiedy skarpetka zorientowała się, że siedzi na nosie wcale nie Tomka, zeskoczyła, wcisnęła się pod druga skarpetkę udając, że nie istnieje.

- No właśnie panie doktorze, to….- Tomek wskazał na skarpety - jakby pan nie wierzył w całą tą historie- to mamy dowód.

Pan doktor spojrzał na Tomka i rzekł:

- Chyba nie jestem zdziwiony, w tym miejscu dzieje się wiele magicznych rzeczy, tu jest wiele dobrych myśli, od bardzo wielu ludzi. Gadające skarpetki nie są wstanie mnie zaskoczyć, - po czym zaśmiewając się do łez podszedł do drzwi - a kiedy już wychodził odwrócił się na moment i powiedział do Tomka:

- Wiesz co chłopcze? Zawsze czułem, że jesteś wyjątkowym dzieciakiem.

Tomek uśmiechnął się, przytulił skarpetki i pomyślał: - cały świat jest wyjątkowy i zamierzam odnaleźć wszystkie gadające skarpetki na całym świecie!

ZDROWIEJ TOMECZKU!!!

Zachowujemy oryginalną pisownię