Palestyński przywódca Jaser Arafat - przekonany, iż bezpośrednie rozmowy palestyńsko-izraelskie nie zakończą przemocy - poprosił ONZ o przysłanie dwutysięcznego oddziału sił pokojowych na tereny konfliktu.

Inicjatywa Arafata nie ma jednak szans powodzenia, ponieważ przeciwko takiemu rozwiązaniu protestują Stany Zjednoczone i Izrael. Z kolei Francja zaproponowała, by sytuację na Zachodnim Brzegu Jordanu i w Strefie Gazy monitorowali nieuzbrojeni obserwatorzy wojskowi. Oba te rozwiązania odrzucił izraelski ambasador przy ONZ. Przy takim stanowisku Państwa Żydowskiego, również Stany Zjednoczone powiedziały "nie". Obrażony Arafat opuścił posiedzenie Rady Bezpieczeństwa, unikając rozmów z dziennikarzami.

W ciągu trzech tygodni na Bliskim Wschodzie zginęło już ponad dwieście osób. Wczoraj Palestyńczycy ogłosili kolejny "dzień gniewu". Z okazji pogrzebu działacza arafatowskiej frakcji Fatah, zabitego przez izraelską rakietę, na ulice wyległo ponad 30 tysięcy osób. Potem demonstracje zamieniły się w starcia z izraelskim wojskiem. Zginęło pięciu Palestyńczyków i jeden Izraelczyk.

09:00