Około tysiąca żołnierzy z elitarnej 101. Dywizji Powietrznodesantowej wzmocni polski kontyngent w prowincji Ghazni w Afganistanie - dowiedziała się "Gazeta Wyborcza". W drugiej połowie roku Amerykanie skierują tam batalion piechoty. Jeszcze nigdy polski dowódca nie miał pod swoją komendą aż tylu żołnierzy USA.

Wkrótce także polski kontyngent zostanie powiększony - z 2,2 tys. do 2,6 tys. wojsk. To oznacza, że najpewniej już latem siły zachodniej koalicji w Ghazni, za której bezpieczeństwo odpowiadają od zeszłego roku Polacy, będą liczyły ok. 3,6 tys. żołnierzy.

Podporządkowanie Amerykanów polskim dowódcom ma usprawnić działania sił koalicji i wykluczyć sytuację, w której w Ghazni działają dwa niezależne zgrupowania wojsk. Taka propozycja wyszła zresztą od wojskowych z USA, którzy wysoko cenią Polaków

Amerykanie trafią do wschodnich powiatów Ghazni. Główną bazą amerykańskich żołnierzy ma być Band-e Sarde. Polscy dowódcy podkreślają, że Amerykanie w każdej chwili mogą zostać skierowani w każde miejsce Ghazni, jeśli będzie tego wymagać sytuacja.

Wraz z amerykańskimi żołnierzami do Ghazni trafi nowy sprzęt - m.in. samoloty bezzałogowe, specjalne zestawy przeciwminowe dla saperów. Każdy z nich to kilkanaście pojazdów - taki patrol jest w stanie wykryć ładunek i zdetonować go lub rozminować, a także dokonać w terenie praktycznie każdej naprawy. Docelowo w Ghazni będą trzy takie zestawy, w tym jeden do wyłącznej dyspozycji Polaków.

Ale na tym nie koniec - pod polskie dowództwo najprawdopodobniej trafi także ok. 50 czeskich żołnierzy.