Taniej będzie taksówką? Krakowscy urzędnicy planują gigantyczne podwyżki cen biletów, będzie drożej niż w Warszawie. Nic nie jest jeszcze przesądzone, a podwyżki mają być tematem sesji rady miasta pod koniec sierpnia. Jeśli zostaną jednak zaakceptowane, uderzą mocno po kieszeniach mieszkańców. Zamiast dotychczasowego biletu jednoprzejazdowego 50-minutowego za 4,60 zł, wprowadzony ma być 60-minutowy za 6 zł. Konieczność podwyżek urzędnicy tłumaczą pandemią.

Według propozycji, normalny bilet 90-minutowy-jednoprzejazdowy ma kosztować 8 złotych. W Warszawie dla przykładu taki sam bilet kosztuje 7 złotych. 75-minutowy jednorazowy bilet normalny w Warszawie to koszt 4,40 złotych. W Krakowie ma pojawić się zamiast biletu 50-minutowego bilet 60-minutowy za 6 złotych. Bilet 20-minutowy w Warszawie kosztuje 3,40 złotych. W Krakowie urzędnicy chcą zlikwidować bilet 20-minutowy i zastąpić go 10-minutowym za 3 złote.

To jakiś nonsens i paranoja - mówią mieszkańcy - Komunikacja często stoi w korkach albo jest tak załadowana, że nie da się wejść do tramwaju - to ma być jeszcze tak drogo?

Niektórzy obliczają, że jazda autobusem albo tramwajem nie będzie się opłacać.

Jadąc z dziewczyną do Nowej Huty z Ruczaju dzięki taksówce z aplikacji mobilnej płacimy często około 12 złotych, to jakbyśmy mieli tyle samo we dwie osoby zapłacić za podróż komunikacjąm to wolę zamówić taksówkę. Nie tylko nie czekam na przystanku, ale jadę, kiedy chcę i szybciej jestem na miejscu - mówi jeden z mieszkańców Krakowa.

Pandemia pogrążyła komunikację miejską

Kraków planując wprowadzenie podwyżki cen biletów komunikacji miejskiej tłumaczy się trudną sytuacją związaną z pandemią koronawirusa. Miasto od połowy marca straciło około 100 milionów złotych. Drastycznie spadła liczba pasażerów komunikacji miejskiej, a co za tym idzie także wpływy finansowe.

Nie mamy pieniędzy na transport, jeśli chcemy, żeby komunikacja działała normalnie w październiku - mówi Sebastian Kowal z Zarządu Transportu Publicznego. Dodaje, że "bez pieniędzy na jesieni komunikacja miejska kursowałaby co około pół godziny".

Ponieważ Kraków należy do najbardziej zakorkowanych miast w Polsce, urzędnicy namawiają krakowian, by korzystali z autobusów i tramwajów. Nie obawiają się, że mimo podwyżki cen biletów mieszkańcy przesiądą się do samochodów.

Miasto nie jest z gumy, ma starą tkankę urbanistyczną, nie wszędzie da się wybudować nowe ulice - mówi Kowal.

Nic nie jest ostatecznie przesądzone

Ostateczną decyzję mają podjąć miejscy radni. O podwyżkach będą dyskutować podczas najbliższej sesji, która ma odbyć się dopiero 26 sierpnia.

Radni są w tej sprawie podzieleni. Dominik Jaśkowiak z Platformy Obywatelskiej, przewodniczący rady miasta twierdzi, że podwyżek nie uda się uniknąć. Rafał Komarewicz z klubu Przyjazny Kraków, czyli klubu prezydenta Jacka Majchrowskiego podkreśla, że to nie miasto zawiniło, iż wpływy są mniejsze. Twierdzi, że rząd powinien sfinansować starty.

To porażka obecnej władzy w mieście - mówi z kolei o planach podwyżek Michał Drewnicki z Prawa i Sprawiedliwości. Sięganie do kieszeni krakowian, kiedy trwa pandemia koronawirusa, to jedno z najgorszych możliwych rozwiązań. Mam taki apel: skoro panowie nie potrafią sobie poradzić z finansami miasta, to może lepiej dać szansę innym - pyta retorycznie.