Damian C., nastolatek podejrzany o gwałty na dzieciach w radomskim szpitalu psychiatrycznym spędzi najbliższe trzy miesiące za kratami. Z policyjnej izby dziecka 16-latek trafi do schroniska dla nieletnich.

Sąd postanowił zastosować wobec Damiana C. środek w postaci umieszczenia go w schronisku dla nieletnich - powiedział w rozmowie z naszym reporterem sędzia Janusz Lechowicz. Podkreślił, że nastolatek trafi tam na trzy miesiące. Do czasu znalezienia miejsca w schronisku zostanie w policyjnej izbie dziecka w Kielcach, do której trafił w czwartek.

Nastolatek uciekł z ośrodka w Lubaczowie

W czwartek Damian C. został zatrzymany w Jędrzejowie, gdy próbował ukryć się u swojej rodziny. Tam jednak czekali już na niego policjanci. Chłopak był bardzo zaskoczony.

Zakład w Lubaczowie, z którego uciekł 16-latek, to ośrodek otwarty. Jak tłumaczy dyrektor placówki Andrzej Wójciak, nie było możliwości, by nastolatek przebywał w placówce zamkniętej, bo to sąd podjął decyzję o skierowaniu go do otwartego zakładu. Stało się to jeszcze na kilka miesięcy przed ujawnieniem sprawy gwałtu w szpitalu psychiatrycznym. Nastolatek trafił tam za naruszanie porządku publicznego, a konkretnie ciszy nocnej.

Śledztwo w bulwersującej sprawie

Sprawą gwałtu na 9-letnim chłopcu zajmuje się sąd rodzinny. Według zeznań matki chłopca, dziecko zostało dwukrotnie wykorzystane seksualnie przez 16-latka. W rozmowie z mediami kobieta opowiadała, że zostawiła chłopca na obserwację w szpitalu przy ulicy Krychnowickiej w Radomiu po rozmowie z pedagogiem szkolnym. Jej syn miał problemy emocjonalne. Kiedy następnego dnia zadzwoniła do dziecka, ten zaczął płakać, mówiąc, że ktoś mu "zrobił krecika". Damian C. jest także podejrzany o napastowanie 14-letniego pacjenta tego samego szpitala.

Po ujawnieniu sprawy prokuratura wszczęła także śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez personel placówki. Śledczy ustalają, czy ktoś z pracowników zaniedbał obowiązki i umożliwił wejście 16-latka na oddział, w którym nie miał prawa przebywać.

16-latek został wypisany ze szpitala, a sąd nie zastosował wobec niego żadnych środków zapobiegawczych. Nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, czy ten były już pacjent szpitala może stanowić zagrożenie. Dyrektor placówki przyznaje poza tym, że po wypisaniu pacjenta ze szpitala kontakt z nim się urwał.