"Ciężka praca - głodowa płaca", "Chcemy podwyżek - nie jałmużny", "Za pięć lat nie będzie pielęgniarek - kto o was zadba?". Pielęgniarki z takimi transparentami opanowały ulice Warszawy. Domagały się podwyżek płac w wysokości 1500 złotych miesięcznie w ciągu trzech lat. O ministerialnej ofercie dwóch podwyżek po 300 złotych w ciągu dwóch lat mówiły, że to żart i jałmużna, a nie poważna oferta. Nie zgodziły się również na kolejną, złożoną im dzisiaj przez ministra zdrowia - dodatkowe pieniądze miałyby bowiem być jedynie dodatkiem do pensji.

"Ciężka praca - głodowa płaca", "Chcemy podwyżek - nie jałmużny", "Za pięć lat nie będzie pielęgniarek - kto o was zadba?". Pielęgniarki z takimi transparentami opanowały ulice Warszawy. Domagały się podwyżek płac w wysokości 1500 złotych miesięcznie w ciągu trzech lat. O ministerialnej ofercie dwóch podwyżek po 300 złotych w ciągu dwóch lat mówiły, że to żart i jałmużna, a nie poważna oferta. Nie zgodziły się również na kolejną, złożoną im dzisiaj przez ministra zdrowia - dodatkowe pieniądze miałyby bowiem być jedynie dodatkiem do pensji.
Pielęgniarki przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów /Kamil Młodawski /RMF FM

Według pielęgniarek, proponowane przez resort zdrowia pieniądze na pewno nie zachęcą młodych do pracy w tym zawodzie, a doświadczonych sióstr nie zatrzymają przed wyjazdem za granicę.

W rozmowie z reporterem RMF FM Mariuszem Piekarskim, protestujące podkreślały, że chętnie zamienią się miejscami z ministrami, bo - jak mówiły - odpowiedzialność w ich pracy jest na pewno większa. Na dowód, jak nisko wyceniania jest ta praca, pokazywały zaś swoje paski płacowe: "1450 złotych wypłaty. 26 lat pracy", "1398. Pracuję na oddziale reanimacyjnym".

Protestujące - a przyjechało ich do Warszawy prawie 10 tysięcy - zebrały się przed kancelarią premiera, gdzie wyszedł do nich minister zdrowia Marian Zembala. Nie został jednak wpuszczony na trybunę, więc - jak donosi nasz dziennikarz - z nową ofertą podwyżek dla białego personelu wszedł w tłum.

Ta nowa propozycja to już nie dwie podwyżki po 300 złotych w ciągu dwóch lat, ale 400 złotych w tym roku i przez kolejne trzy lata - w sumie 4 razy 400 złotych. Dzisiaj na 500 złotych każdego miesiąca nas nie stać. Ale 400 - to też jest dużo - przekonywał minister Zembala.

Pielęgniarek ta oferta jednak nie satysfakcjonuje, bowiem te dodatkowe pieniądze to wciąż byłby dodatek do pensji, a nie składowa wynagrodzenia. 400 złotych, kiedy byłyby włączone do uposażenia zasadniczego - możemy o tym rozmawiać. Żadne dodatki nie wchodzą w grę. Dodatek dzisiaj jest, a pojutrze go nie będzie, bo taki dodatek najłatwiej się zabiera - wyjaśniała w rozmowie z Mariuszem Piekarskim jedna z protestujących.

Kiedy w końcu minister zdrowia do pielęgniarek przemówił, mimo apelu o wysłuchanie jego słów w spokoju, gdy tylko mówił, że są miejsca w Polsce gdzie i 3, i 4, i 5 tysięcy złotych, rozległ się jeden długi gwizd. Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych nie widzi sensu dalszych negocjacji z rządem.

Inicjatywa "Ostatni dyżur": "Za 7 lat liczba pielęgniarek i położnych w Polsce zmniejszy się o 54 tysiące"

Pielęgniarki i położne alarmują, że z roku na rok gwałtownie maleje liczba wykonujących te zawody w Polsce. Według ich prognoz, za 7 lat liczba pielęgniarek i położnych w naszym kraju zmniejszy się o 54 tysiące. Już teraz - jak wynika z przytaczanych przez nie statystyk - liczba pielęgniarek i położnych na tysiąc mieszkańców w Polsce wynosi 5,4. Średnia dla Unii Europejskiej to 9,8. Średnia wieku przedstawicielek tych zawodów w naszym kraju wynosi 48 lat - w 2022 roku ma wzrosnąć do 50 lat.

Naczelna Rada Pielęgniarek i Położnych uruchomiła inicjatywę "Ostatni dyżur", w ramach której zbierane są podpisy pod apelem "do polskich decydentów o podjęcie natychmiastowych działań w celu opracowania i wdrożenia programu zabezpieczenia społeczeństwa w świadczenia realizowane przez pielęgniarki i położne". Petycję można podpisać na stronach "Ostatniego dyżuru".

Mariusz Piekarski

Edyta Bieńczak