Coraz szersze kręgi zatacza sprawa tzw. „syndromu bałkańskiego” czyli tajemniczych przypadków zachorowań na białaczkę żołnierzy kilkunastu państw służących w Kosowie i Bośni. W całej Europie zmarło już 20 żołnierzy. Przyczyną zjawiska ma być zubożony uran używany przez Amerykanów w pociskach przeciwpancernych. NATO twierdzi, że nie ma na to żadnych dowodów, jednak żołnierze umierają. Coraz częściej mówi się w Brukseli, że sprawa syndromu bałkańskiego ma przede wszystkim podłoże polityczne a nie medyczne. Opinie w tej sprawie są podzielone. Jak więc jest naprawdę?

1. Mordercza broń

2. Zarejestrowane przypadki i skutki choroby w Europie

3. Opinie

4. Polskim żołnierzom nic nie grozi

5. WHO - głos w sprawie

6. CO to jest zubożony uran

Niepokój uzasadniony, związków brak

Afera, na szeroką skalę, wybuchła tuż po nowym roku gdy dokładnego zbadania ewentualnego związku zubożonego uranu ze śmiercią żołnierzy zażądały Włochy. Siedmiu spośród 60 tysięcy włoskich żołnierzy, którzy w latach 90. służyli na Bałkanach, zmarło na białaczkę. Najmłodszy z nich, 24-letni Sycylijczyk, umarł w listopadzie po półtorarocznej chorobie. Premier Giuliano Amato podkreślał wtedy, że alarm w związku z tak zwanym "bałkańskim syndromem" we Włoszech jest "więcej niż uzasadniony". Szef dyplomacji Lamberto Dini otrzymał polecenie, by zwrócić się w tej sprawie do NATO. Niepokój Rzymu udzielił się innym krajom europejskim. Przeprowadzono pierwsze badania, jednak według lekarzy, jest zbyt mało dowodów, by uznać te przypadki za następstwo użycia pocisków uranowych. We wtorek „syndrom bałkański” omawiali przedstawiciele Sojuszu i Unii Europejskiej. Włochy zaproponowali zakaz stosowania podejrzanej broni, czemu sprzeciwiło się NATO po raz kolejny powtarzając, iż nie ma dowodów na bezpośredni związek obu spraw. Wprowadzeniu zakazu sprzeciwiły się głównie Stany Zjednoczone i Wielka Brytania. Według NATO, zgoda na taki zakaz oznaczałaby przyznanie się do winy, podczas gdy nadal nie ma żadnych dowodów.

Przedstawiciele Unii przyznali z kolei, że mają w dyskutowanej sprawie ograniczone kompetencje i wobec tego - chcą by problemem zajęło się NATO. W odpowiedzi Sojusz zadeklarował, że powoła specjalną grupę, która zajmie się zbieraniem informacji od państw członkowskich na temat wpływu użycia uranowych pocisków na zdrowie ludzkie. Będzie także gromadzić dane na temat miejsc, w których użyta została ta broń. Chodzi o jawność, wzajemne udostępnianie informacji i ich analizę - mówią natowscy dyplomaci. Natowskie badania będą prowadzone wraz ze Światową Organizacją Zdrowia.

Dziś wiadomo, że amerykańskie samoloty, w 1999 podczas kampanii w Jugosławii (by zmusić Serbów do zaprzestania represji wobec Albańczyków w Kosowie przyp. RMF FM), w ciągu 78 dni powietrznych ataków wystrzelili około 31 tysięcy pocisków ze zubożonym uranem. W sumie około 30 ton amunicji. Wcześniej, w czasie nalotów na Serbów podczas wojny w Bośni w 1994-95 wystrzelono 10 tysięcy pocisków. Zubożony uran jest produktem odpadowym, stworzonym przez usunięcie izotopu z wysokoradioaktywnego uranu 235. Jest stosowany w amunicji strzeleckiej dużego kalibru i rakietach. Jest to broń typu penetracyjnego – pocisk po przebiciu pancerza – zapala się w środku i wybucha. Stosowany do niszczenia czołgów i pojazdów opancerzonych.

Syndrom antyamerykański?

Swój raport w sprawie syndromu przygotują też eksperci Komisji Europejskiej. Ich wnioski będą znane za miesiąc. „Dziesięć lat konfliktu na Bałkanach spowodowało straszne problemy w środowisku. Musimy zadbać o ludzi tam pracujących i mieszkańców tych terenów” – powiedział Romano Prodi w Szwecji. Brukseli zarzuca się, że opracowanie raportu w tak krótkim czasie i bez analizy sytuacji na miejscu w Bośni i Kosowie oznacza, że będzie miał charakter polityczny niż wojskowy. Niektórzy eksperci sądzą, że zainteresowanie syndromem jest podsycane przez antyamerykańskie i antymilitarystyczne ugrupowania w niektórych krajach Unii, głównie we Włoszech, Portugalii i Niemczech. "Przedwczesne jest stwierdzenie, że nie ma żadnych skutków radioaktywnych" – powiedział wczoraj rzecznik Komisji Europejskiej Jean Christoph Filori. Jak podkreśla portugalski ekspert Fernando Carvalho na wyniki badań trzeba będzie jeszcze poczekać: "Na razie głównie zbieramy próbki i prowadzimy pobieżne pomiary przy pomocy przenośnego sprzętu. Mamy nadzieję, że wyniki tych badań będziemy mieć już za kilka tygodni. Na razie jednak nie mamy żadnych konkretnych danych". – powiedział Carvalho.

Europa w strachu

Zobacz: Zarejestrowane przypadki i skutki choroby w Europie

Szczegółowe badania swoich żołnierzy służących na Bałkanach rozpoczęło kilka krajów europejskich. Rzecznik belgijskiego resortu obrony Gerard Harveng powiedział, z belgijskiego, dwunastotysięcznego kontyngentu wojsk, 1600 żołnierzy skarży się na problemy z koncentracją, ból głowy i bezsenność. Harveng powiedział, że zanotowano dziewięć przypadków raka krwi, skóry i płuc; piciu żołnierzy zmarło. Rzecznik dodał jednocześnie, że nie można na razie dowieść związków między zachorowaniami a bronią używaną na Bałkanach. „Dlatego Belgia chce by tę sprawę rozpatrywano na forum NATO i Unii Europejskiej. Chcemy odpowiedzi czy istnieje niebezpieczeństwo” – powiedział Harveng. Swoich żołnierzy zbadają także Brytyjczycy. Dlaczego brytyjski rząd podjął swą decyzję tak późno? Powodem tego wcale nie jest angielska flegma. Brytyjczycy 0d 10 lat używają pocisków z zubożonym uranem na swoich poligonach. Tutejszy resort obrony zdaje sobie sprawę, że taka broń jest potencjalnie niebezpieczna, ale zdaniem ekspertów jest to niebezpieczeństwo znikome przez co dopuszczalne. Nic więc dziwnego, że pierwsza reakcja brytyjskiego ministerstwa obrony na obawy swych partnerów z NATO była lakoniczna. W Kosowie służyło 50 tysięcy żołnierzy Sojuszu, powtarzano, zatem kilka zachorowań na białaczkę, może być zwykłym zbiegiem okoliczności. W końcu jednak brytyjskie ministerstwo podjęło taką decyzję o badaniu żołnierzy, chociaż nadal uważa, że pociski z ubożonym uranem po wybuchu nie emitują groźnego dla zdrowia promieniowania. W każdym bądź razie brakuje na to dowodów o czym wielokrotnie poinformowano wczoraj deputowanych w Izbie Gmin. Ale żeby uspokoić opinię medyczną badania medyczne personelu wojskowego rozpoczną się wkrótce. Obejmą one jednak tylko tych żołnierzy, którzy służyli na Bałkanach.

Nie ma więc tutaj mowy o weteranach z Zatoki Perskiej i obejmą tylko te osoby, które są zaniepokojone stanem swojego zdrowia. „Niektórzy nasi żołnierze obawiają się choroby, dlatego chcemy im pokazać, że nic im nie grozi” – powiedział brytyjski minister obrony John Spellar. Spellar dodał, że badania przeprowadzone na westernach wojny w Zatoce Perskiej z 1991 gdzie używano podobnej amunicji, nie wskazały, że istnieje wyższe zachorowanie na raka. Także eksperci z WHO, którzy badali pacjentów szpitali i mieszkańców Kosowa nie potwierdzili, że istnieje podwyższony poziom zachorowań na białaczkę. Niepokój jednak istnieje i w sumie 16 europejskich krajów ogłosiło, że przeprowadzi testy wśród żołnierzy, wśród nich nasz kraj. Władze szybko zapewniły że, polskim żołnierzom nic nie grozi. Dla potwierdzenia, resort obrony wysłał do Bośni i Kosowa grupę specjalistów, która na miejscu badała skażenie

radiologiczne. W rejonie działań pollskiego kontyngentu, podwyższonego poziomu skażenia nie znaleziono. Badania żołnierzy ma zamiar przeprowadzić także Nowa Zelandia (wprawdzie nowozelndzcy żołnierze nie służyli w Bośni czy Kosowie jednak ich armia ma w swych arsenałach amunicję ze zubożonym uranem). Co ciekawe nie ma żadnych danych na temat zachorowań czy dolegliwości amerykańskich żołnierzy – zarówno tych, którzy służyli w czasie wojny w Zatoce jaki tych, którzy służyli w Kosowie?) Czy Amerykanie są doporni czy faktycznie nie ma żadnego związku między stosowaną bronią a zachorowaniami? Tym bardziej, że podstawową amunicją przeciwapncerną do działek helikopterów i samolotów są właśnie 30-milinetrowe pociski z rdzeniem ze zubożonym uranem.

Świadomość zagrożenia

Wtorkowy "New York Times" napisał, że Amerykanie ostrzegali sojuszników o tym, że siły pokojowe wchodzące do Kosowa powinny podjąć środki bezpieczeństwa z powodu pocisków ze zubożonym uranem. Gazeta powołuje się na dokument sztabu generalnego USA z 1 lipca 1999 roku zatytułowany "Hazard awareness" ["świadomość zagrożenia” – przyp. RMF FM], mówiący, że bezpośredni kontakt z amunicją lub napromieniowanym materiałem może być niebezpieczny dla zdrowia, jeśli się nie używa maski i nie chroni skóry. Ostrzeżenie zaleca, by osoby uczestniczące w najbardziej niebezpiecznych pracach dezaktywacyjnych, przechodziły po ich zakończeniu badania medyczne. Kopię dokumentu amerykański dziennik uzyskał w Europie od "wojskowego przedstawiciela państwa członkowskiego NATO". Warto dodać, że niemieckie Ministerstwo Obrony potwierdziło w poniedziałek, że w lipcu zeszłego roku dostało od NATO ostrzeżenie przed "ewentualnym zagrożeniem toksycznym" i natychmiast zareagowało, wydając zalecenia co do postępowania na terenach, gdzie używano pocisków uranowych.

O co chodzi?

Dlaczego sprawa zubożonego uranu wypłynęła właśnie teraz? Coraz częściej mówi się w Brukseli, że sprawa „syndromu bałkańskiego” to przede wszystkim polityczne zamieszanie. Jeden z dyplomatów powiedział, że tak naprawdę to nikt nic nie wie, a sprawa zrobiła się głośna bo po świętach media nie miały czym się zajmować a w dodatku we Włoszech rozpoczęła się kampania wyborcza, co również uważane jest za jedną z przyczyn rozdmuchania całej afery. Ludzie jednak umierają na białaczkę i każdy chciałby wiedzieć co jest tego przyczyną. Dowodów jednak na razie nie ma żadnych.

foto EPA