W siedzibie brytyjskiego wywiadu MI6 doszło wczoraj w nocy do eksplozji spowodowanej przez rakietę o niewielkiej sile rażenia.

"Wybuch w kwaterze głównej brytyjskiego wywiadu MI6 spowodowany został przez rakietę o niewielkiej sile rażenia" - powiedział Alan Fry, szef komórki antyterrorystycznej Scotland Yardu. Prawdopodobnie za zamach odpowiedziałni są dysydenccy republikanie, czyli bojówki, które nie podpisały porozumienia o zawieszeniu broni w Irlandii Północnej.

Tymczasem policja przeszukuje stację metra Waterloo i pobliskie posesje. Stamtąd właśnie mógł być przeprowadzony rakietowy atak na siedzibę MI6. Rakieta uderzyła w 8. piętro biurowca. W zamachu nikt nie ucierpiał, straty materialne są niewielkie - twierdzi policja. Siedziba MI6 znajduje się w centrum Londynu, niedaleko siedziby Parlamentu, niecały kilometr od Downing Street, gdzie mieszka premier. Eksperci uważają, że jest to jeden z najlepiej strzeżonych obiektów na świecie - nikt jednak nie wziął pod uwagę możliwości ataku od strony rzeki. Wszystko wskazuje jednak na to, że zamachowcy podpłynęli do kwatery głównej wywiadu od strony Tamizy, a potem uciekli motorówką. Brytyjskie władze nie mają wątpliwości, że akcję, która nie spowodowała ofiar ani poważniejszych strat, przeprowadzili terroryści z Ulsteru.

Zamach spowodował poważne utrudnienia w ruchu pociągów pasażerskich pod kanałem La Manche. W związku z atakiem zamknięto bowiem znajdująca się w pobliżu londyńską stację Waterloo, gdzie kończą swój bieg ekspresy z Paryża i Brukseli. Podróżni muszą wysiąść zaraz po przejachaniu tunelu, a ostatnie kilkadziesiąt kilometrów do brytyjskiej stolicy pokonują lokalnymi pociągami. Ekspresy "Eurostar" odjeżdżające z Wielkiej Brytanii mają po kilkadziesiąt minut opóźnienia.

00:00